KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

WIELKI MARSZWIELKI MARSZ Stephen King jako Richard Bachman

Powieść Wielki Marsz Richarda Bachmana porusza popularny ostatnimi czasy problem kultury masowej. Stany zjednoczone w niedalekiej przyszłości to kulturalnie jałowy kraj, w którym programy emitujące przemoc i nadludzki wysiłek zaszczutych, niewinnych ludzi jest najwyższą formą rozrywki. Specyficzne reality show, a którym stawką jest ludzkie życie, staje się graniczącym z obsesją hobby telewidzów z całego świata. Każdego dnia, w każdej minucie oczy zgromadzonych przed telewizorami śledzą uważnie niedolę "wybranych", w niezdrowym podnieceniu czekając na kolejne zmiany w ich składzie osobowym.

Młody chłopak, Ray Garaty, by zdobyć sławę i status społeczny bierze dobrowolnie udział w narodowym show Ameryki - w "Wielkim marszu". Setka młodych, ufnych we własne siły ale nieświadomych piekła jakie ich czeka młodych mężczyzn liczy na zdrową rywalizację, sporą nagrodę oraz sławę. Wiedzą tylko, że zwycięzca jest tylko jeden, nie mają jednak pojęcia o tym, co stanie się z tymi, którzy zbyt szybko opadną z  sił. Jak się okazuje zawodnicy muszą iść z odpowiednią prędkością, każdy postój czy poddanie się jest karane egzekucją. Meta marszu wypada w miejscu gdzie padnie przedostatni  uczestnik. W tym "konkursie" przyjaciele zmieniają się we wrogów, a najzacieklejsi przeciwnicy współdziałają by przeżyć kilka godzin więcej.

Najgorsze  w powieści Kinga jest to, że wizja staje się coraz bardziej realna. Dzisiejsza publiczność oczekuje mocnych wrażeń. Detabuizacja i desakralizacja świata przez wszelkiej maści reality shows, w których zwykłe zawody sportowe zmieniają się w potyczki,  nadwyrężające psychikę oraz ciała uczestników co dnia posuwają się o krok dalej. W telewizji wszystko wygląda inaczej, mamy świadomość obecności operatorów, reżysera, nawet ekipy medycznej. Ale co się stanie jeśli kreacja króla horroru ziści się? Czy nie zatracimy wtedy tego co nazywamy empatią czy humanitaryzmem? Co się stanie z tymi, którzy nie podołają wyzwaniom? Być może właśnie to co opisuje King. Bardzo prawdopodobne, że tak jak w innych kultowych obrazach, jak Wodny świat czy Mad Max rządzić będzie prawo pięści. Przetrwają tylko najwytrzymalsi.

Ta niezwykle pesymistyczna, katastroficzna kreacja Kinga zasługuje na szczególną uwagę i tylko fanów dobrej powieści grozy. Nie ma tu duchów, demonów i tym podobnych stworzeń. Horrorem jest psychika ludzka i nadludzki wysiłek organizmu. Biorąc pod  uwagę realia w jakich umiejscowiona jest akcja, Wielki marsz sklasyfikować można jako s-f horror.

Powieść ta może być również doskonałym obiektem badań socjologicznych, psychologicznych oraz medioznawczych, zwarzywszy na mnogość uniwersalnych problemów poruszanych na jej kartach. To wszystko sprawia, że powinno się przechodzić obok niej obojętnie.

Na koniec pozwolę sobie polecić inną książkę Stephena Kinga, które porusza podobną tematykę. Jest nią Uciekinier, który opowiada o walkach "gladiatorów" w niedalekiej  sumie przyszłości. O tym jednak, nieco szerzej, w innym moim tekście.

 

Tytuł: Wielki marsz (The long walk)

Wydawnictwo: Pruszyński i S-ka

Rok wydania wydania: 1999(moje), I polskie 1992 (CIA Books), I światowe: 1979.

Tłumaczenie: Paweł Korombel

Liczba stron: 341

 

Mormegil

„W ekstremalnym teleturnieju uczestnik przegrywający będzie zabijany”

Wznowienie w 2009 roku, przez wydawnictwo Prószyński i S-ka, książki „Wielki marsz”, pierwotnie wydanej przez Stephena Kinga (jako Richard Bachman) w 1979 roku było genialnym pomysłem. Mimo, że wydanie to jest kieszonkowe to urzeka ciekawą okładką i całkiem dobrą redakcją, choć musze przyznać, że nie uniknięto kilku błędów, choć wydaje mi się, że wynikają one niestety z winy tłumacza. Nie mniej jednak „Wielki marsz” jest obowiązkową pozycją dla fanów Stephena Kinga i różnorakich wizji przyszłości.

Stu młodych, wręcz nastoletnich chłopców bierze udział w corocznym reality show organizowanym na terenie Stanów Zjednoczonych. Zwycięzca zgarnia nagrodę w postaci ogromnej sumy pieniędzy, oraz zdobywa uznanie i podziw widzów. Jednak za jaką cenę? Młodzi mężczyźni decydują się wziąć w nim udział z różnych powodów, mimo iż stawką w tej „zabawie” jest życie. Zasady są proste, wygrywa najsilniejszy. Bohaterowie maszerują przez Stany, a meta jest tam gdzie z wycieńczenia padnie przedostatni. Jednak, to nie wyczerpanie spowodowane bezustannym marszem ich zabija. Giną z rąk żołnierzy, który zobligowani są do upominania opieszałych lub słaniających się z nóg uczestników, by w ostateczności karać ich czerwoną kartką, która w rzeczywistości oznacza po prostu „zarobienie” kulki w łeb. Ray Garraty jest jednym z maszerujących, i to z jego punktu widzenia obserwujemy cały przebieg reality show, w którym jak się okaże zwycięzca wcale nie jest wygranym.

Wrażenie jakie pozostawia po sobie ta powieść jest niezacieralne. Pierwszy raz miałam z nią do czynienia ponad dziesięć lat temu, i przez cały ten czas pamiętałam, jak skrajne emocje we mnie wzbudziła. Teraz kiedy wróciłam do niej, wraz z nowym wydaniem, miałam możliwość spojrzenia na nią z perspektywy osoby starszej i dojrzalszej, co spowodowało, że doceniłam jeszcze bardziej jej walory.

Bohaterzy są wykreowani pobieżnie, ale charakterystycznie. Uwydatniono ich najważniejsze cechy, dzięki czemu gama postaci jest różnorodna. Chociaż bohaterowie są skrajni, a ich postawy mogą wywołać różne emocje, to w ostatecznym rozrachunku współczujemy każdemu z nich. Jednak, to nie bohaterowie sprawiają, że powieść ta jest tak dobra. Tym co nadaje tej książce sens są przemyślenia i uczucia jakie targają uczestnikami tej telewizyjnej rozrywki. Są one opisane tak dobitnie, tak wyraziście, że czytelnik odczuwa je dokładnie tak mocno jakby sam był jednym z maszerujących.

Oczywiście, można zapytać „po co w ogóle brali udział w tej głupiej rozgrywce?” Można też stwierdzić, że przecież wiedzieli na co się piszą. Jednak spójrzmy na to co już teraz dzieje się w telewizji. Powstają coraz to nowe teleturnieje i reality show, które mają za zadanie wniknąć jak najgłębiej w intymność uczestników. A kim my widzowie zaczynamy się stawać? Im więcej kontrowersji, im więcej brutalności, wulgaryzmów i seksu, tym więcej „rodzin” zasiada przed telewizorami? Czyż nie do tego zaczynamy dążyć? By oglądać na ekranie śmierć w formie „rozrywki”?

Polecam, gdyż jest to bardzo mądra, dojrzała i zapewniająca intelektualną stymulację powieść.

Ocena: 6/6

Tytuł: Wielki marsz

Autor: Stephen King, jako Richard Bachman

Ilość stron: 352

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2009

FUZJA