KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL
patronaty.jpg (2614 bytes)
WITAJ W SERWISIE KOSTNICA

FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI

RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
 
ZWYCIĘZKA RECENZJA W KONKURSIE Z PATRONATEM - Opowieść Zombilijna

"Wysyp żywych świrów, - czyli jak śmieszne potrafi być starcie - żywi kontra (nie) umarli".

 

            Filmów o żywych trupach powstało w światowej kinematografii sporo. Za prekursora filmów o zombie, uważa się Georga A. Romero, który w 1968 roku stworzył czarno-biały obraz pod tytułem "Noc żywych trupów". Później, wielu reżyserów z lepszym lub gorszym skutkiem usiłowało czerpać z tego filmu pomysły i tworzyć swoje wersje filmów o "umarlakach". Myślałam, że w tej tematyce nic już nie może mnie zaskoczyć: oto, jak przystało na "survival-horror", mamy grupkę "ocalałych", którzy chronią się w jakimś budynku i próbują odeprzeć ataki hord zombie. Nowatorskie bywały jedynie zakończenia, które dawały możliwość kontynuacji filmu lub też . nie. A jednak.

            Okazuje się, iż czerpanie pomysłów z pierwowzorów nie zawsze musi być "wtórne". Po połączeniu amerykańskiego stylu filmów o zombie z angielskim, "specyficznym" poczuciem humoru, otrzymujemy taką o to "pachnącą" świeżością pozycję pod tytułem "Wysyp żywych trupów".

            W 2004 roku, reżyser (nie koniecznie znany wcześniej) Edgar Wright ukazał światu czarną komedię traktującą o zombiakach. To, co przede wszystkim urzeka w owej produkcji, to doskonale wyważona równowaga pomiędzy komedią a horrorem. Pierwsze minuty filmu raczej tylko śmieszą, lecz wraz z rozwojem akcji zostajemy zasypani scenami pełnymi krwi, flaków oraz "brzydali" pragnących ludzkiego mięsa.

            Główny bohater. bohaterem nie jest - przynajmniej tak wydaje się jego dziewczynie. Liz, znudzona życiem z nieudacznikiem Shaun'em, znudzona jego kumplem (i współlokatorem) Edem, znudzona monotonią i ciągłym przesiadywaniem w pubie, postanawia coś zmienić i odchodzi. Na nieszczęście, wybiera sobie nieodpowiedni moment. Londyn opanowują zombie i oto Shaun dostaje szanse by udowodnić Liz, że nie jest nieudacznikiem. Rusza, by ocalić swoją ukochaną, po drodze zbierając "ocalałą" grupę dziwaków.

            Na szczególną uwagę zasługuje gra aktorów. Simon Pegg, dotąd mało znany w branży filmowej, wcielił się w rolę Shaun'a i pokazał, że po pierwsze, ma świetne poczucie humoru (mimika jego twarzy, mnie osobiście rozbroiła), po drugie, gra naprawdę dobrze. Bardzo ciekawym bohaterem okazał się także Ed, w którego postać wcielił się równie mało znany aktor Nick Frost. Ta dwójka rewelacyjnie się uzupełnia, co widać też w kolejnym filmie, w którym razem grali a mianowicie - "Wściekłe psy", ale wróćmy do naszego horroru.  Jest jeszcze jedna osoba, która zapadła mi szczególnie w pamięci, to postać neurotycznego Davida, w którego wcielił się Dylan Moran. Oczywiście, nie wyobrażam sobie by w filmie zabrakło, którejkolwiek z postaci, gdyż każda, dzięki indywidualności, wniosła coś ciekawego i śmiesznego do fabuły.

            Ogromnym plusem filmu jest też jego montaż. Świetne ujęcia, nadające szybkie tępo, dzięki temu nie nudzimy się oglądając kolejne sceny. Powtarzanie pewnych sekwencji, jest świetnym zabiegiem humorystycznym, a co najlepsze nie stosowano go we wcześniejszych filmach o zombie (bynajmniej nie w tych, które widziałam, a było ich sporo). Oczywiście, mogłabym tu wypisać swoje ulubione sceny, ale nie chce psuć zabawy. Uwierzcie, że ten film naprawdę warto obejrzeć od początku do końca.

            Reasumując, "Wysyp żywych trupów" jest filmem przemyślanym, z ciekawym scenariuszem, szybką akcją, doskonałą grą aktorską i jest filmem o zombie! Wszystko, co najlepsze w jednym. Dzięki niemu na nowo odkryłam urok filmów typu "survival-horror". Jeśli lubisz horrory będziesz zachwycony, jeśli lubisz czarne komedie również nie będziesz zawiedziony. Teraz, już tylko czekam na jakąś produkcję "zombie w wersji świątecznej", tak pod ten "zimowy klimat".

 

 

Żaneta Wiśnik