KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

TUNEL - Harry Adam Knight

Zdecydowanie najsłabsza książka tego autora jaką miałem okazję czytać. Horror klasy B, może nawet C – mniej więcej w takich kategoriach bym to klasyfikował. Z bólem serca, ale jednak, oświadczam, że ta recenzja, pierwsza po długiej przerwie, będzie negatywna.

Już sam tytuł nie do końca odpowiada temu, co na niecałych dwustu  kartach zajdziemy. Przekład pani Hanny Najdychor, która tego zadania się podjęła, jest dla mnie nie do końca zrozumiały… Otóż w oryginale tytuł brzmi „Worm”, co z resztą zaznaczono na stronach redakcyjnych. Skąd więc Tunel? Ano chyba stąd, że część, choć bardzo, ale to bardzo niewielka część akcji toczy się właśnie w kanałach. To klasyczny przykład tego, jak w  Polsce tłumaczy się tytuły zagranicznych powieści i filmów. Skąd się to bierze? Myślę, że nie tylko ja chciałbym to wiedzieć. Ciekawostką jest fakt, że powieść ukazała się w Australii pod nazwiskiem Simon Ian Childer. U nas – pod prawdziwym nazwiskiem. To zagwostka dla szperaczy.

Pozwolę sobie teraz przybliżyć fabułę, która, choć ciekawa, została pożarta przez obezwładniającą wręcz schematyczność: Do szpitala trafia kobieta, uskarżająca się na bóle brzucha. Gdy lekarze zaczynają ją operować, nacinają obrzękłą skórę i mięśnie… z rany wysuwa się gigantyczny, mięsożerny robak. Na szczęście udaje się go unieszkodliwić. Pacjentka niestety umiera. Naukowcy przeprowadzają badania na robaku. Ni to glista, ni to tęgoryjec – nie wiedzą dokładnie. Wiadomo jednak, że to bardzo żarłoczne stworzenie. I kilkadziesiąt razy większe od gatunków występujących naturalnie. Robi się gorąco. Śledztwo w sprawie podejmuje podupadły na kondycji (fizycznej i finansowej), nieco ironicznie ukazany, prywatny detektyw – Ed Causey, wynajęty przez siostrę ofiary. Poszlaki zaprowadzą go na trop dziwnych eksperymentów medycznych w ekskluzywnej klinice…

Nie do końca o to tylko chodzi, ale taki mamy punkt zaczepianie w tej historii. Wszystko było by dobrze, pięknie, zgodnie z panującą modą, gdyby nie fakt, że całym tym ustrojstwem rządzi schemat i kicz. Zachowania bohaterów, sytuacje w jakich co rusz się znajdują, dialogi, sceny akcji, ataków bestii… no i „boss” w postaci (i tu wchodzimy do kanałów) gigantycznego robaka (z opisu przypominał jednego z głównych schwarzcharakterów serii Tremours – Wstrząsy), wszystko to wieje nudą. Nie ma w tej powieści niczego, z czym byśmy się wcześniej nie spotkali. Wielka szkoda, bo cenię tego autora choćby za ciekawe Macki, Fungus czy rewelacyjny Gen. tutaj wykazał się karkołomnym wręcz brakiem polotu. No dobra, zakończenie wyszło znośnie. Ale nic więcej.

Jak już krytykować, to po całości. Irytujące jest, znów przytyk dla Pani Najdychor, także tłumaczenie treści. Choć sam językiem angielskim biegle nie władam, to przydało by się, spolszczony już tekst, poddać korekcie stylistycznej. Momentami wkradają się tu, a nie powinny, nieporadności i powtórzenia. To wszak ważny element.

No i okładka… najgorsza ze spotkanych dotąd. I nie, nie ratuje jej fakt niskiego budżetu. I wątpliwej jakości merytorycznej tego typu powieści. Choć to publikacja wydana w latach 90-tych, ostrzegam współczesnych czytelników przed obcowaniem z tą lekturą. Chyba, że tak jak mnie, zwyczajnie interesuje Was niższa półka literatury grozy. Niezdrowe to zainteresowanie ale dodaje nieco koloru smutnej egzystencji humanisty.

Polecam tylko desperatom.

 

Tytuł: Tunel (Worm)

Autor: Harry Adam Knight

Wydawca: PhantomPress, Gdańsk 1991

Stron: 190

Ocena – 2/10 (za scenę z hirurgiem i zakończenie)

 

Mormegil