KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
TERMINATOR

Każdemu szanującemu się miłośnikowi s-f wzrok mętnieje, gdy słyszy nazwisko James Cameron, a gdy obok niego postawimy Arnolda Schwarzeneggera miękną nogi, a na rękach i szyi pojawia się gęsia skórka…

W roku 1984 ukazał się film, który jednemu i drugiemu dał wielką sławę, a nam maluczkim tego świata – obiekt kultu. Tym arcydziełem był Terminator. Dziś to już obraz legendarny, fenomenalny i – dla mnie przynajmniej – niemal perfekcyjny. Co ważne, również zabójczo aktualny. Idealnie wykreowana fabuła, wspaniałe efekty specjalne, genialna muzyka i bardzo dobra gra aktorska to wyznaczniki tej – ówczesnej i obecnej – superprodukcji. Dalej go puszczają o przyzwoitej porze w telewizji, więc o czymś to świadczy. Widać dalej ktoś ma poczucie dobrego smaku.

Obraz Jamesa Camerona stanowi preludium to tego co nastąpiło kolejno w 1991 i 2003 roku, a mianowicie rozkwitu słynnej serii o zagładzie ludzkości. Co prawda na części drugiej, najlepszej (zatytułowanej Dzień sądu) dobra passa i jakość merytoryczna tych filmów się skończyła, to jednak – od biedy – „trójkę”, a nawet „czwórkę” da się oglądać. Z tym jednak, że tylko i wyłącznie dla świetnych wizualizacji, bo fabuła jest jedynie „odgrzewanym kotletem”.

Nie mieści mi się z głowie, by można  było nie znać, nie oglądać lub chociaż kojarzyć tej ikony, totemu wręcz kina akcji. Terminator stanowi bowiem pewien próg rozdzielający sferę sacrum ambitnego kina masowego od tandetnej sieczki jaką serwują nam m.in. autorzy ekranizacji Fantastycznej czwórki (chodzi rzecz jasna o uwłaczającą ludzkiemu gustowi i inteligencji wersję kinową, a nie animowaną. Ta druga była całkiem przyzwoita). Znam jednak współczesne realia i – tu nie chcąc nikogo obrazić – pozwolę sobie kilka słów szepnąć na temat fabuły i przesłania filmu. Spojler jaki częściowo poczynię nie ma większego znaczenia, gdyż odkrycie większej ilości kart, mam szczerą nadzieję, jedynie zachęci czytelników do odnalezienia opisywanego filmu. Może i ich zachwyci.

Terminator to określenie cyborga, autonomicznego organizmu cybernetycznego („żywa tkanka oraz stalowy endoszkielet”) jaki system operacyjny Skynet opracował, by unicestwić ludzkość. Pod koniec XX-go wieku maszyny uwolniły się spod władzy gatunku homo sapiens. Wyżej wspomniany układ zyskał samoświadomość i uznał, że ludzkość stanowi dla planety element destrukcyjny, a co za tym idzie – zbędny. Podjął więc starania o jak najszybszą eksterminację gatunku ludzkiego. Prawie mu się udało.

Mieszkańcy ziemi, po Dniu Sądu, chwili gdy na całym globie zdetonowano dziesiątki głowic nuklearnych utworzyli podziemny ruch oporu, którego zadaniem miało być przeciwstawienie się armii maszyn. Na ich czele stanął John Connor…

Pierwsza część serii dotyczy czasów przed narodzinami przyszłego bohatera. Główną bohaterką jest jego matka – Sara. Skynet wysyła w przeszłość jednego ze swych Terminatorów (w tej roli milczący, acz ujmujący Arnold Schwarzenegger), by wyeliminował zagrożenie jeszcze przed jego powstaniem. Ruchowi oporu udaje się przeciwstawić morderczej maszynie wysyłając w ten sam czas partyzanta – Keyla Reesa…

Gdy patrzę po raz kolejny na film z roku 1991 zastanawiam się, czy wizja Camerona, rzecz jasna nie pionierska ale niezwykle plastyczna i realna, nie spełnia się powoli. Potrafimy już konstruować roboty posiadające zdolność nauki. Na świecie żyją ludzie z inteligentnymi protezami, jak choćby gałkami ocznymi z mikrokamerami połączonymi z układem nerwowym. Sieć internetowa oplata już niemal każdy kilometr kwadratowy cywilizowanego świata, a przemysł zbrojeniowy wre niczym hutniczy piec wypuszczając w świat coraz to nowsze, śmiercionośne zabawki.

Terminator nie jest jedynie filmem akcji. Nie ma stanowić źródła bezmyślnej rozrywki. To, rzecz jasna również popis umiejętności grafików, reżysera, aktorów i świetnej ekipy filmowej… ale jednak jest tu coś co niepokoi. To wizja chwytliwa, ujmująca oraz – co najważniejsze – skłaniająca do dyskusji i refleksji. Pyta, gdzie zmierzamy. I co chcemy osiągnąć. Nie jest grzeczną opowiastką jak ta z kreskówki o rodzinie Jetsonów, lecz ponurą prognozą zagłady ponad połowy ludzkości w imię nauki. Czy się spełni? Oby nie.

Nie wiem czy przypadkiem nie dokonuję nadinterpretacji, czy nie ponosi mnie wybujała wyobraźnia i fascynacja katastrofizmem. Być może się mylę i Cameron chciał jedynie dac popis swym umiejętnością, stworzyć coś co przyniesie mu przede wszystkim sławę… Mam jednak – choć nie wiem czy wolno to pisać takiemu dyletantowi jak ja – wrażenie, że aż takim egoistą nie był…

Tego filmu przegapić się zwyczajnie nie da. Wszystkie jego elementy, od aktorów, świetnego pomysłu, aż po fenomenalną muzykę Brada Fidela sprawia, że staje się pozycją absolutnie i bezsprzecznie obowiązkową. Kto twierdzi inaczej… ma do tego prawo.

 

Ja polecam.

 

Tytuł: Terminator

Reżyseria: James Cameron

Scenariusz: James Cameron, Gale Anne Hurd

Produkcja: USA

W rolach głównych: Arnold Schwarzenegger, Michael Biehn, Linda Hamilton

Muzyka: Brad Fiedel

Premiera: 26 października 1984 (Świat),     Polska

Czas trwania: 108 minut

Gatunek: S-f, akcja, horror, dramat

 

Ocena: 10/10

 

Mormegil