KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
SZÓSTA ERA SZÓSTA ERA Robert Cichowlas

Duchy Azteków i najbardziej krwawe indiańskie bóstwa od dawna planowały zemstę na białym człowieku. Nie były na to gotowe... aż do teraz.
Dawid Galiński jest nauczycielem biologii w liceum. Podczas zajęć jeden z jego uczniów przechodzi dziwną metamorfozę i zaczyna recytować słowa pradawnej pieśni. Niedługo potem inny uczeń zostaje brutalnie zamordowany. Galiński ma wrażenie, że coś zagnieździło się w jego głowie. To mówi do niego. Śledzi każdy jego ruch.
Tymczasem dochodzi do kolejnych mordów. Ofiarom wyrywa się serca, a ich ciała zostają obdarte ze skóry. Poznań staje się epicentrum niewytłumaczalnych, szokujących wydarzeń, które wstrząsają jego mieszkańcami.
Świat staje w obliczu wielkiej zagłady, jaką dawno temu przepowiedzieli Indianie Mezoameryki.

Tytuł: Szósta era Autor: Robert Cichowlas premiera: 4.07.2011 ISBN: 978-83-7674-121-5
EAN: 9788376741215 rok wydania: 2011 nr wydania: I oprawa: miękka ze skrzydełkami il. stron: 256 cena: 29,90 Wydawnictwo Replika

 

 

 

RECENZJA KOSTNICA
 

Robert Cichowlas. Szósta Era.

259 stron. Wydawnictwo Replika, rok wydania 2011.

Roberta Cichowlasa znam (wirtualnie) jeszcze z czasów kiedy publikował swoje opowiadania na portalu opowiadania.pl. Już wtedy zwrócił moją uwagę fakt, iż opowiadania te są perfekcyjnie dopracowane technicznie. Mało wtedy polskich autorów tak dobrze pisało horrory jak Robert. Potem przyszły zbiory opowiadań pisane z Jackiem Rostockim, książki takie jak "Koszmar na miarę" czy "Efemeryda". Te pisane w duetach horrory tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że Robert dobrym autorem jest i basta. "Szósta Era" to pierwsza powieść "solowa". Karkołomny pomysł i realizacja na dobrym poziomie. Oto w jednym z poznańskich liceów uczeń wpada w trans na lekcji i recytuje pradawne poematy. Niedługo potem dochodzi do koszmarnych zbrodni. Główny bohater - Dawid Galiński - jest w tymże liceum nauczycielem biologii. To właśnie na jego lekcji zaczął się ten koszmar. Wkrótce cały Poznań zaczyna przypominać pole bitwy. Okrutne, tajemnicze zabójstwa, aztecka piramida pojawiająca się nagle w centrum miasta. Oto rozpoczęła się Szósta Era - era zemsty na białym człowieku. Przyznacie, że karkołomny pomysł. Jednak wszystkim którzy zastanawiają się nad tym co azteccy bogowie mają do Poznania spieszę wyjaśnić, że autor dość dobrze poradził sobie z logicznym wyjaśnieniem tej zagadki. Oparte na starych przepowiedniach i najnowszych hipotezach naukowych wytłumaczenie jest do przełknięcia. Sama powieść przypomina nieco wczesną twórczość Grahama Mastertona (ja wiem, że Robert odżegnuje się od porównywania go do jakiegokolwiek autora, ale nic nie poradzę, że tak mi się "Szósta Era" kojarzy) - tyle, że w wydaniu nowocześniejszym, szybszym i bardziej krwawym. To dobra powieść z ciekawą historią. Autor w ogóle ma dar opowiadania historii tak by nie zanudzać czytelnika. Dość powiedzieć, że zacząłem czytać "Szóstą Erę" późnym popołudniem po powrocie z pracy i już się nie oderwałem póki nie skończyłem lektury w nocy. Postaci występujące w powieści są wyraziście skonstruowane, nie ma tu miałkich bohaterów. Momentów strasznych w tej powieści nie ma co prawda zbyt wielu, ale te które są potrafią przestraszyć. Jedyną wadą "Szóstej Ery" jest tylko to, że jest zbyt krótka. No właśnie - dodam łyżkę krytyki do recenzji. Bo "Szósta Era" mi się podobała, ale kiedy skończyłem już lekturę to zacząłem się zastanawiać nad tym czemu Robert nie wykorzystał możliwości jakie sam przed sobą otworzył. Niektóre wydarzenia z opanowanego grozą Poznania znamy z fragmentów artykułów prasowych które autor umieścił w powieści. Szkoda, że nie pokusił się o opis tych wydarzeń. Nie chcę spoilerować książki, ale uwierzcie mi, że co najmniej trzy, cztery fragmenty powieści aż się proszą o rozbudowanie, rozpisanie. A znowu inny fragment w którym jedną z takich katastrof Robert Cichowlas opisuje sprawia wrażenie jakby był wstawiony w zupełnie innym miejscu niż trzeba (aż zacząłem się zastanawiać czy mój egzemplarz powieści nie został źle złożony). Nie przeszkadza to w lekturze ale nie pasuje logicznie (najpierw dowiadujemy się z prasy co się stało dzień wcześniej, a potem za kilka stron mamy opis tego zdarzenia). Podsumowując - "Szósta Era" to dobra powieść, niezły horror i ciekawie zrealizowany pomysł. Aż miło widzieć, że polski autor nie ma żadnych kompleksów w pisaniu horrorów - do niedawna mało popularnego gatunku wśród polskich pisarzy. Na naszych oczach rodzi się pokolenie polskich autorów horrorów - Robert Cichowlas, Jacek Rostowski, Stefan Darda, Kazek Krycz i kilku innych którzy nie patrząc na dokonania autorów zza oceanu tworzą w swoim niepowtarzalnym stylu. Szkoda, że książka jest po prostu zbyt krótka i nie rozwija kilku potencjalnych wątków co wyszłoby jej chyba na lepsze - ale taka jest wizja autora i trzeba to uszanować. Ja z niecierpliwością czekam na kolejne rzeczy spod pióra Roberta Cichowlasa. Polecam "Szóstą Erę" - to naprawdę dobra lektura. A dla ciekawskich i orientujących się trochę w polskiej scenie horroru dodatkowym smaczkiem będzie los, jaki w powieści spotkał pewnego licealistę o bardzo znajomo brzmiącym imieniu i nazwisku... Ale odnalezienie tego żartu pozostawiam czytelnikom. Nie wątpię, że "Szósta Era" będzie miała ich wielu.

 

Bogdan Ruszkowski

 

WSTĘP NAPISANY PRZEZ MORTA CASTELA

 

Pomyślałem, że dobrze będzie rozpocząć mój wstęp do nowej powieści Roberta Cichowlasa Szósta era krótkim przybliżeniem moich związków z Polską. Otóż pod koniec XIX wieku mój prapradziadek (ze strony ojca) postanowił opuścić Polskę. Przeniósł się do Chicago w stanie Illinois, gdzie wiele lat później pozbawiła go życia spadająca muszla klozetowa. 

          To całkowicie prawdziwa historia.

          Zdaję sobie sprawę, że - niestety - nie ma ona nic wspólnego z Szóstą erą Roberta Cichowlasa, ale mimo to lubię ją opowiadać, tak jak lubię opowiadać o tym, że mój prapradziadek ze strony matki został zmuszony do ucieczki z Carskiej Rosji po tym, jak oskarżono go o kradzież konia (a trzeba dodać, że nie był niewinny).

          To również byłaby tylko nic nie znacząca dygresja.

          Przejdźmy więc do najważniejszej kwestii: trzymacie w dłoniach pierwszą samodzielnie napisaną powieść Roberta.

          Chcę żebyście wiedzieli, że to dobra książka.

          Bo Robert jest dobrym pisarzem. Szczerze mówiąc, jest znacznie lepszym pisarzem niż ja. Przynajmniej jeśli chodzi o pisanie po polsku. I nie chodzi tu o wyrażanie jakiejś jednostkowej opinii - to FAKT. W pisaniu po polsku Robert jest też lepszy niż Peter Straub, John Everson, Scott Nicholson, F. Paul Wilson czy Gary Braunbeck. Jest nawet lepszy od Stephena Kinga. Bo przecież żaden z wymienionych wyżej twórców - z moją skromną osobą na czele - nie potrafiłby sklecić po polsku nawet najprostszego zdania! A jeśli chcecie usłyszeć coś naprawdę żałosnego, posłuchajcie sobie jak John Everson próbuje wymówić takie nazwiska, jak "Czajkowski" czy "Szczepankiewicz" albo nawet coś tak banalnego, jak "Wojciechowski". Przy wszystkich tego typu próbach język zaplątuje się Eversonowi między zębami, co często doprowadza go do płaczu z frustracji.

          A tak poważnie, myślę, że powinienem po raz kolejny podkreślić pewną ważną rzecz: Robert Cichowlas jest dobrym pisarzem.

          Nie czytałem jeszcze Szóstej ery, ale zabiorę się za tę powieść, jak tylko zostanie przetłumaczona na angielski. Czytałem natomiast opowiadania Roberta. I jeśli zmuszono by mnie do opisania ich w dwóch słowach, powiedziałbym, że są energetyczne i oryginalne.

          Jest jakaś szczególna moc w opowieściach młodych twórców grozy, którzy wychowali się na muzyce Metalliki i filmach w rodzaju Blair Witch Project. Nieważne, czy taki autor pochodzi z Portland w stanie Oregon (USA) czy z Manchesteru w Anglii (UK), albo z Poznania w Polsce (POLSKA!). (Tej energii brakuje niestety - co stwierdzam z przykrością - wielu zaprawionym w bojach weteranom ze świata literackiego horroru, którzy uważają, że pomysły i styl, jakie wykorzystywali w latach 80., będą idealnie pasować do czasów współczesnych, jeśli tylko budki telefoniczne zastąpi się telefonami komórkowymi, a kantory wymiany walut - bankomatami. Brak jej też specjalistom od modnej ostatnio supersłodkiej odmiany horroru. Wiecie, o czym mówię: nastolatki, zero problemów z trądzikiem, wampiry, wilkołaki, żywe trupy (!?!), które kręcą się i wdzięczą, sprawiając, że macie ochotę walnąć sobie kolejną dawkę insuliny.)

          Ci przebojowi młodzi autorzy, przykładowo: Cody Goodfellow (USA) i Gary McMahon (UK) czy Robert Cichowlas (no wiecie.), to mistrzowie kung fu współczesnego horroru. Preferowany styl walki: przygnieść i stłuc na miazgę. Nie dla nich łaszenie się do inteligentów i nieszczęśliwie zakochanych nastolatków; nie dla nich - że powrócę do sportowej analogii
- gnębienie przeciwnika nudnym, nieustannie powtarzanym lewym sierpowym stosowanym w boksie, ani też delikatne przerzucanie przeciwnika przez biodro preferowane w jujitsu.

          No i ci młodzi autorzy, tacy jak Robert, są bez wątpienia oryginalni. Spójrzmy na fabułę tej książki: azteccy bogowie w Poznaniu! Wyobraźcie to sobie: gromada azteckich kapłanów odprawia swoje czary-mary przed poznańską katedrą! Albo: nowa piramida Boga Słońce pojawia się ni stąd, ni zowąd na głównej ulicy miasta! No dalej, niech ktoś się odważy powiedzieć, że zna już to wszystko z jakiejś innej książki.

          Ale jest jeszcze jeden powód pozwalający mi z pełnym przekonaniem zapewniać Was, że Szósta era to dobra książka.

          Tak się składa, że nabrałem przekonania o pisarskich umiejętnościach Roberta jeszcze zanim przeczytałem choćby słowo jego prozy. Cofnijmy się w czasie:

          W roku 2007 Robert przesłał mi następującego maila:

 

Nazywam się Robert Cichowlas i zajmuję się przeprowadzaniem wywiadów dla polskiego magazynu grozy Czachopismo. W związku z tym chciałem zapytać czy zgodziłby się Pan na rozmowę ze mną. Bardzo cenię Pańską twórczość, a zwłaszcza opowiadania, i chciałbym zadać Panu kilka pytań, zarówno na temat pisarstwa, jak i na temat Pana życia prywatnego. Gdyby zechciał Pan na nie odpowiedzieć, byłbym niezmiernie wdzięczny!

 

          Odpowiedziałem: "Tak". Robert przeprowadził wywiad ze mną. I dzięki magii Internetu zaczęliśmy ze sobą regularnie korespondować. Robert zapytał mnie: "Dlaczego w Polsce nie opublikowano większej ilości Pana utworów?" (Kilka się pojawiło - w tym powieść, z wydaniem której wiąże się pewna dziwna historia. ale to już historia na inną okazję.)

          Odparłem: "Chciałbym żeby je opublikowano, ale."

          Na to Robert: "Postaram się żeby tak się stało."

          I postarał się.

          Tak się stało.

          A późniejsze recenzje i odzew na moje książki wydane w Polsce. Cóż, powiem tylko, że ilekroć przypominam sobie ten cytat z Biblii - Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony (Ewangelia wg św. Marka 6:4) - mam ochotę zabrać graty i przeprowadzić się z powrotem do kraju mojego prapradziadka. Jak nieraz powtarzała moja żona, Jane: "W Polsce ludzie cię rozumieją."

          Mamy tu do czynienia z najprawdziwszą cyberprzyjaźnią (czymś znacznie bardziej znaczącym niż facebookowe "Lubię"), która rozpoczęła się w 2007 roku. A kiedy się z kimś zaprzyjaźniasz, to go dobrze poznajesz.

          Nie miałem wątpliwości, że Robert Cichowlas odniesie sukces jako autor horrorów. Posiada przecież tę jedną najważniejszą cechę, której nie może brakować żadnemu pisarzowi, który chce straszyć swoich czytelników: uwielbia horror.

          Pisanie horrorów to biznes, w którym pewnych rzeczy nie sposób udawać.

          Kiedy pracowałem nad wstępem do książki On Writing Horror, będącej swego rodzaju podręcznikiem dla osób zainteresowanych tworzeniem literackiej grozy, redagowanym przeze mnie dla Horror Writers Association, a wydanym przez Writer's Digest Books, napisałem tam, że autorzy, którzy wspomogli tę publikację swoimi tekstami otwarcie i bez wahania deklarują swoją miłość dla tych horrorowych klimatów, w jakich się poruszamy.

          A więc proszę bardzo: oto nowa powieść Roberta Cichowlasa, Szósta era.

          Kiedy już skończycie ją czytać i gdy będziecie mówić: "Ależ to dobra książka", możecie być pewni, że się z Wami zgadzam.

          .i nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł ją przeczytać po angielsku.

          Dobra książka.

          Dobry pisarz.

          Niezależnie od języka, w jakim tworzy.

 

          - Mort Castle, 2011

 

Tłumaczenie wstępu: Bartłomiej Paszylk