KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
STO SŁÓWSTO SŁÓW

Mały Joe

Trzynastego dnia od pojawienia się komety martwi powstali z grobów. Tydzień później nie działała żadna stacja radiowa czy telewizyjna. Na zebraniu w miasteczku postanowiono zabezpieczyć okoliczny cmentarz. Noc była ciemna. Rozstawieni dookoła cmentarza mężczyźni wystrzeliwali nieumarłych dziesiątkami. Mały Joe poczuł niemal seksualną ekstazę. Kiedy zabrakło trupów zaczął strzelać do ludzi. W ciemności nikt tego nie zauważył... W trzynaście minut Joe wykończył czterdziestu mężczyzn. Przydał się karabin z laserowym celownikiem. Joemu spodobało się strzelanie. Założył nowy magazynek i ruszył do miasta by dokończyć to co zaczął. Zastanawiał się czy strzelać do dzieci i kobiet jest równie miło. Noc była jeszcze młoda...

Ciężarówka

Bach! Sto punktów! Roześmiał się głośno. Uderzenie zostawiło krwawy rozmazany ślad na szybie. Jakiś palant z policyjnej suki próbował mu znowu zajechać drogę. Wcisnął pedał gazu i wielka ciężarówka zmiotła radiowóz jak dziecinną zabawkę. Premia! Na przejściu dla pieszych dojrzał dwie młode dziewczyny. Przyśpieszył i po chwili dwie martwe, młode dziewczyny frunęły w powietrzu wdzięcznym łukiem. Sznur radiowozów za nim był coraz dłuższy. Próbowali kilka kilometrów wcześniej strzelać w opony, ale dobrze opancerzył swoją ukochaną ciężarówkę. Yeah! Ale jazda! Na pełnym gazie skręcił w ciasną ulicę. Naczepa uderzyła w przechodniów rozsmarowując ich na ścianie budynku... Jazda! Jazda!... Wjeżdżał do stolicy...

STO SŁÓW
Wirus

Trzy dni. Tak powiedzieli w telewizji. Trzy dni a potem nic. Wirus był bardzo zaraźliwy. Jeszcze miesiąc temu wydawało się, że uda się znaleźć antidotum. Ale niestety... niestety dla całej ludzkości nie starczyło czasu. Zamknąłem się w domu. Dwa dni temu przestała działać telewizja. Wczoraj poczułem pierwsze objawy. Krew ciekła mi każdym porem ciała. Dwa dni męczarni... Dziś próbowałem się zastrzelić. Niestety - wirus ożywił moje ciało, mój mózg. Trzy dni... tak mówili w telewizji. Trzy dni umierania i ożywiania. Płakałem krwawymi łzami... Wirus był bezlitosny.

Ptaki

Ptaki zaczęły spadać tuż po północy. Małe ciałka, powykręcane cierpieniem, spadały prosto z nieba. Fontanna w centrum miasteczka Beebe wypełniła się martwymi ptakami w pół godziny. Trzy godziny trwał makabryczny deszcz. Później naliczono pięć tysięcy pierzastych trupów. A potem podano przyczynę tego ptasiego pogromu. Fajerwerki i noworoczne petardy zdezorientowały stado. Ludzie uwierzyli. Przecież w telewizji pokazali naukowców którzy z przejęciem głosili oficjalną wersję wydarzeń. I tylko ludzie w Beebe gdzie spadły ptaki nie wierzyli... Ale ich już nikt nigdy nie usłyszał. Kwarantanna była bardzo szczelna. Nikt żywy nie wydostał się z Beebe. Prócz wirusa. Armagedon zaczął się deszczem martwych ptaków.

STO SŁÓWKANAŁ
Zamarł. W starym kanale do którego nikt nie wchodził od wieków zobaczył coś czego się nie spodziewał. W jednej chwili przeklął O'Harę który wysłał go w te zapomniane przez ludzi i Boga kanały. Po cholerę właśnie on miał zejść tutaj i szukać zatkanego odpływu. A teraz patrzył na wielką pajęczynę zawieszoną w poprzek kanału. Poczuł że zaraz zwymiotuje. Wplątane w pajęczynę koty, psy. niektóre całkiem wysuszone jak mumie, inne zupełnie świeże. Zaklął. Nie znosił pająków. Zaczął się głośno modlić. Cofał się od przerażającej pajęczyny. Modlił się. Tak głośno, że nie usłyszał chrobotu ośmiu chitynowych odnóży z tyłu, tuż za nim.


ZAZDROŚĆ
Była piekielnie zazdrosna. To, że mógł patrzeć na inne, słuchać ich, czuć perfumy, doprowadzało ją do szału. Wiedziała, że ją kocha, że pragnie, że tęskni... ale ta wiedza nie koiła zazdrości. Chciała wydłubać mu oczy ale co z uszami, co z nosem? Aż pewnej burzowej nocy, po tym jak pokłócili się o jego wyimaginowane kochanki, odcięła mu głowę. Piła spalinowa dobrze się sprawiła. Teraz z półki kredensu mógł patrzeć tylko na nią. Miała nadzieję, że przez szkło słoja dobrze ją widział. Był tylko jej i czuła się szczęśliwa. Tylko tak dziwnie patrzy... Takim martwym spojrzeniem.

Bogdan Ruszkowski