KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL
patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
REQUIEM DLA TANCERKIREQUIEM DLA TANCERKI Agnieszka Fibich

Podczas swojego wieczoru kawalerskiego Bresson, inspektor paryskiej policji, zadurza się w Loli, przypadkowo poznanej tancerce. Mimo że spędza z nią noc, stawia się na swój ślub, sądząc, że zauroczenie szybko minie... 
Tymczasem w Paryżu ktoś zaczyna mordować dziewczyny tańczące w nocnych klubach, a śledztwo zostaje przydzielone właśnie Bressonowi. W żmudnym dochodzeniu wspiera go Marie, zdolna i inteligentna policjantka. W toku śledztwa inspektor, wciąż nie mogący zapomnieć o pięknej Loli, odkrywa, że w miejscu zbrodni morderca dusiciel zostawia ślad, zagadkową wizytówkę, którą jest namalowana czerwoną farbą litera. Marie stawia niezwykłą hipotezę, że litery powinny się ułożyć w słowo lub zdanie, którym zabójca chce coś przekazać. Wkrótce okaże się, że podobne zbrodnie wydarzyły się przed laty w Polsce... Wydawnictwo WAB

RECENZJA KOSTNICA
Agnieszka Fibich "Requiem dla tancerki"
Ilość stron: 440
Wyd. W.A.B.
Warszawa 2011
Ocena: 6/6


Agnieszka Fibich - Warszawianka zafascynowana językiem i kulturą Francji. Pisarstwu oddana od najmłodszych lat swojego życia. Już jako nastolatka tworzyła pierwsze opowiadania oraz dołączyła do Klubu Młodych Poetów. Swoją debiutancką powieść - Dopóki widzę twój cień - wydała w 2005 roku. Requiem dla tancerki to jej drugie dzieło.

Paryż. Miasto zakochanych, uciech cielesnych i rozpusty staje się nagle areną "miłosnego wynaturzenia". Ktoś w niewyjaśnionych okolicznościach morduje tancerki nocnych klubów. Nie ma żadnych świadków, tropów ani poszlak. Ta niełatwa sprawa trafia się Cesarowi Bresson, inspektorowi paryskiej policji, w chyba najgorszym momencie jego życia. W trakcie wieczoru panieńskiego w klubie nocnym, zauroczyła go jedna z pracownic o imieniu Lola. Początkowo miała to być tylko krótka przygoda na jedną noc. Kiedy jednak w dniu ślubu nadal nie może o niej zapomnieć, zaczynają rodzić się wątpliwości. Jego życie rodzinne staje pod znakiem zapytania, a w pracy problemy związane ze śledztwem piętrzą się coraz bardziej.

Nawet bez wiedzy na temat autora, łatwo można zauważyć, że Requiem wyszło spod pióra kobiety. Nie jest to bowiem standardowy kryminał. Jego fabuła skupia się na dość specyficznej grupie społecznej jaką są tancerki erotyczne. Co jednak ważnie, nie są one tu wyuzdanymi przedstawicielkami lekkich obyczajów, a powabnymi kobietami zarówno na scenie jak i w życiu osobistym. Książkę otacza aura zmysłowości, bez zbędnego wulgaryzmu. Jest to obraz ludzi zwabionych przez Zachód obietnicą sławy i kariery. Raz są to baletnice ze znanych rewii, kiedy indziej proste dziewczyny bez wykształcenia, ale z wielkimi marzeniami. Morderca nie jest jednak wybredny. Nie obchodzą go ich losy, bo ma dla nich zupełnie nowe zadanie. Będą częścią brudnej zabawy, do której zaprosił całą paryską policję.

Choć głównym bohaterem książki jest bez wątpienia mężczyzna, to czynnik żeński odgrywa tu bardzo znaczącą rolę. Brennson jest zagubionym facetem, poświęcającym więcej czasu i energii zatajeniu swego romansu, niż pilnemu studiowaniu akt sprawy. Co rusz pakuje się w rozmaite tarapaty, a nawet trafia za kratki. Gdyby nie silna ręka współpracującej z nim kobiety, śledztwo nie ruszyło by się nawet o krok. Płeć piękna jest tu ważnymi elementem nie tylko z racji bycia głównym ogniwem zbrodniczej układanki, ale jest też siłą napędową jej rozwiązania. Poznajemy Marie, inteligentną policjantkę z darem dedukcji. Doktor Stewart, wysokiej klasy panią psycholog o dość niezwykłych metodach pracy, a także szereg innych, kluczowych postaci, których co by zbyt wiele nie zdradzić, wymienić niestety nie mogę.

Powieści tego typu dość często obarczone są specyficznym, trochę ciężkawym stylem literackim. Requiem dla tancerki, to jednak zupełnie inna liga. Ta, napisana z lekkością historia, bawi się kryminalną konwencją i inteligentnie łączy ją z wątkami obyczajowymi, a nawet nutą satyry. Do tego mamy świetną okładkę, chwytliwy tytuł, ciekawie wpleciony polski akcent oraz mały żarcik kończący całą książkę.

Drodzy panowie, którzy do tej pory wiedliście prym na rynku kryminałów, bójcie się. Oto narodziła się wam niełatwa konkurencja.

Varia