KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
OPOWIADANIE NO CO JEST, DOKTORKU?NO CO JEST, DOKTORKU ?

 

          Nie zwariowałem, nie zwariowałem. Kurwa żesz twoja w dupę pierdolona mać, weźcie te brudne łapska! Mówię przecież, że nie jestem wariatem. No, tak już lepiej - nie, doktorku? Tylko ty i ja w tym pieprzonym gabinecie. Żadnych, pożal się Boże, sanitariuszy. No to teraz mogę ci powiedzieć co się stało. Nagrywasz to? A to se nagrywaj, mnie to rybka, przynajmniej nie będę musiał się dwa razy powtarzać. No to leciem...

          Co tam mówisz, doktorku, że pacjent, biały, lat czterdzieści? Jaki tam pacjent, mówię przecież, że nie jestem czubkiem. No to co, że jestem biały, co to przestępstwo! To nie ma nic wspólnego z tym co mi się przytrafiło. Jak to, co mi się przytrafiło? No przecież, kurwa, mówię! Dopuść mnie do głosu, to ci powiem co się stało! Co - uspokój się - jestem spokojny! Co ty mnie tu, kurwa, uspokajasz! Nie lubię tylko jak mi się ktoś w gadkę wcina. Zupełnie jak ten pojeb, brygadzista.

          No to tak: to było jakiś tydzień temu. Robiliśmy właśnie barierki na tym nowym odcinku autostrady. Znowu się wcinasz, doktorku. Że co? Kto robił? Może chcesz sobie sam opowiedzieć tę historię? Nie? No to się nie wpieprzaj co słowo z tymi swoimi mądrymi gadkami. Jak mówię, że robiliśmy, to myślę o chłopakach z brygady, no i tym pojebie - brygadziście. Tym co to się tak wpieprza w gadkę jak ty, doktorku. Może też ma dyplom? No to robiliśmy na tej autostradzie barierki. Ciężka robota. Pewnie nawet nie wiesz co to znaczy - ciężka robota. Wy, doktorki, siedzicie sobie w fajniusich gabinetach, nic nie robicie, kasujecie fajniusi szmal, a potem jedziecie do fajniusich domków, fajniusimi autkami i pukacie fajniusie żoneczki. Jasne, też mi robota. A tacy jak ja prażą się na słońcu, taplają w błocie, montując te pieprzone barierki. Ale co tam, wiesz jak jest, doktorku - ktoś musi robić, żeby pukać mógł ktoś.

          Ale co ja tu o pukaniu. Do rzeczy. No więc, robimy te barierki, a tu nagle brygadzista mówi "patrzajta chłopaki". No to my patrzymy. Patrzymy i patrzymy, a na niebie sobie gwiazda tańczy. Gwiazda, znaczy się. Co się tak patrzysz jak na czubka? Gwiazda tańczyła na niebie. Wywijała ósemki, piruety i takie tam inne. No i ten pojeb, brygadzista znaczy, mówi, że to ufo. Ja mu na to żeby nie pieprzył jak potłuczona dupa i poszedłem się odlać. Nie lubię tego poje..., znaczy brygadzisty. Ty wiesz doktorku, że on książki czyta?!

          No to poszedłem w krzaki coby odcedzić kartofelki, a ten krzyczy za mną żebym się nie oddalał. Ja mu, że leje na to. Wiesz, takie mądrale to mi mogą naskoczyć. Leje w krzaki jak Bozia przykazała, a tu nagle jak nie błysło. Światło takie jak na jakimś cholernym stadionie. Chłopaki coś wrzeszczą, a ja stoję z interesem w łapie i myślę, że to jednak musiało faktycznie być ufo.

          Co się znowu japisz jak pedał w srakę?! Wiem co to ufo. Lubie se wieczorem usiąść w fotelu i popatrzeć na ten film co to te agenty tropią ufoludki. Tylko nie rozumiem, czemu ten agent nie bzyknął jeszcze tej agentki. Mnie się widzi, że to jakiś zboczek. Ja na jego miejscu to bym se tak z tą rudą ulżył! Facet, tylko by dudniało!

          Ale do rzeczy - stoję tak jak ta sierota z fiutem w łapie, chłopaki wrzeszczą i nagle czuję, że coś mnie ciągnie do góry. A potem tylko pamiętam, że obudziłem się na łące, goluśki jak mnie Pan Bóg stworzył. Mówię ci, doktorku, koszmar. Pamiętałem światło, potem nic, budzę się na jakiejś pieprzonej łące. No i przywieźli mnie tutaj. Mówili, że trzy dni byłem gdzieś, a ja nie wiem gdzie. No to się, kurwa, zdenerwowałem. Ale żeby tak od razu w kaftan? Też mi polityka.

No to z początku faktycznie nic nie pamiętałem, ale wiesz co, doktorku - dziś w nocy Szary mi wszystko przypomniał. Że jaki Szary? Czekaj, czekaj doktorku. Zaraz ci wszystko opowiem. Wiesz jak to mówią, co nagle to i świnia nie strawi, albo jakoś tak. Co, że jaki Szary? Cholera, doktorku, chyba ci grzecznie mówiłem, żebyś mi się w gadkę nie wcinał? Prosiłem. Co mam ci walnąć w te głupie cyngle, żebyś zajarzył? Co, że ja się denerwuję? Ty mnie jeszcze nie widziałeś zdenerwowanego. Moja stara nieraz oberwała, jak się naprawdę wkurzyłem. Mówię, że dojdę i do Szarego. Musisz mieć cały, jak to mówią, horyzont zdarzeń, to może skapujesz wszystko. Chociaż wątpię, z taką głupią gębą jak twoja, doktorku, to nie wiem. No, no, doktorku, spokojnie, moja stara ma gorszą gębę. Jedyne co dobrze robi to gotowanie. Mówię ci, jak moja stara coś ugotuje, to palce lizać. Ale o czym to ja...

          No tak. Więc Szary mi wszystko przypomniał. Pamiętasz, jak stałem z interesem w łapie i zabłysło to światło. Poczułem, że coś mnie ciągnie w górę. Znaczy - wzięli mnie, jak na filmie. Lecę do góry. Wiesz doktorku, ja strachliwy nie jestem, ale jak spojrzałem w dół, to aż mnie coś w dołku ścisnęło. Wzięli mnie do tego ich spodka. Patrzę, od cholery Szarych, a ja nie mogę się ruszyć. Kurwa, pomyślałem, nie jest dobrze. Co, kogo, do cholery? No mówię, Szarych. Znaczy tych ufoitów od cholery. Małe, szare, z wyłupiastymi patrzałami. Mówię ci, doktorku, że się wystraszyłem jak jeszcze nigdy. Wzięli mnie na taki stół, podłączyli jakieś druty, a ja nic. Nawet palcem nie mogę ruszyć. Bracia w rozumie, tak do nich wrzeszczę, tak się, kurwa, nie godzi, z ludzką istotą. A tu nagle, coś mi przeskoczył w głowie i zacząłem rozumieć to ich szwargotanie. "Nie bój się, ziemska istoto" - tak do mnie mówi jeden - "to tylko standardowa procedura badań genetyczno-przystosowawczych".

          Ja mu na to, żeby sobie jaj nie robili, bo ja tu nie chcę żadnych badań gene - kurde coś tam. A w ogóle to badania okresowe do roboty miałem na Ziemi niedawno. Na to Szary, żebym się nie denerwował. A jak ja się miałem nie denerwować, co doktorku? A potem, no mówię ci, cudo. Cały ten ich spodek zrobił się przezroczysty jak ze szkła. Patrzę, a my lecimy. Jak w jakimś filmie. Ziemia zrobiła się taka malutka, minęliśmy Księżyc. Ten ich spodek wylądował na tej planecie, no tej co jest cała czerwona. Tak właśnie, na Marsie - widzę doktorku, że się znasz na planetach. Te Szare mają tam taką wielką podziemną bazę. Jak już mnie połączyli z tym Szarym, to wszystko mi pokazali. Co, jak połączyli? Zaraz, doktorku, zaraz.

          No więc ta baza to istne cudeńko. Parę kilometrów pod ziemią, od cholery tych spodków. Ale wiesz doktorku, co było najlepsze? Barierki. No kurwa, cudo nie barierki. Takie to bym z chęcią u nas montował.

          Odbierz ten telefon, bo mi jak cholera na nerwy działa - dzwoni i dzwoni. No, już lepiej. Że co, doktorku, że jeszcze masz dziesięć minut czasu? Mnie to wisi. Ja już dużo do opowiadania nie mam. No to wszczepili mi tego Szarego - podobno jestem pierwszym człowiekiem z którym im się udało - i przywieźli mnie z powrotem tym spodkiem, zostawili na łące i już.

          Jak wszczepili, pytasz? A co to ja - naukowiec czy jakiś inny pojeb? Nie wiem jak to zrobili. Wiem tylko, że mój Szary może ze mnie wychodzić. Co, myślisz, że jednak jestem czubkiem? No, kurwa, sam się prosiłeś, doktorku. Szary, wychodź. No co jest, doktorku, zatkało cię?

          O cholera, Szary, ale jatka! Co tam mruczysz, Szary? Że pyszny doktorek? Ty zostaw te jego flaki i chodź do domu. Stara pewnie czeka z obiadem. A mówię ci, Szary, moja stara to gotuje jak żadna. Paluszki lizać. Chodź Szary, idziemy.

Bogdan Ruszkowski