TWITTER BLOGGER  SKULLATOR       PLIKI COOKIES  KANAŁ YOU TUBE

KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

Łukasz Radecki

KAT

(według Andrzeja Kuczkowskiego)

         Las szumiał łagodnie. Drzewa snuły swą pradawną opowieść, szepcząc zapomniane historie. Słońce delikatnie przezierało poprzez korony drzew, oświetlając piaszczystą ścieżkę biegnącą pomiędzy pniami. Pośród wszechobecnej zieleni wędrowała świetlista postać. Młoda kobieta, w białej, zwiewnej sukni, szła spokojnie, bosymi stopami, pieszcząc piasek uradowany zetknięciem z kwintesencją kobiecości. Długie, jasne włosy niezaczepiane przez senny wiatr opadały swobodnie na kształtne plecy. Szła powoli, bezwiednie kołysząc biodrami. Przez jej piękną, spokojną twarz przebiegł nagle cień. Zatrzymała się gwałtownie. Pieśń lasu wyraźnie się zmieniła i niepokój natychmiast zawładnął sercem kobiety. Rozejrzała się nerwowo. Ściany drzew przesłaniały nadchodzące zagrożenie, ale dźwięk zdradził jej, że mylnie oceniała swoje szanse. Podkasała suknię, olśniewając krajobraz kształtnymi łydkami, i rzuciła się do ucieczki. Tętent koni stawał się coraz głośniejszy i mogło to oznaczać tylko jedno: zbliżał się pościg. Prześladowcy, zdeterminowani i wściekli, wyłonili się zza kurtyny drzew. Jęk trwogi wyrwał się bezwiednie z pięknych piersi kobiety. Skręciła gwałtownie i ruszyła pomiędzy pnie. Niestety, biała suknia nie umknęła czujnemu spojrzeniu ścigających. Krzykiem wskazał kierunek towarzyszom, zwolnił wierzchowca i wjechał pomiędzy drzewa. Kobieta zdała sobie sprawę, że ucieczka jest bezcelowa. Jeźdźcy powoli, ale skutecznie zacieśniali wokół niej kleszcze, słyszała już ich sapanie i ciężki oddech koni. Przystanęła, z lękiem wsłuchując się w złowrogie dźwięki. Nagle, szybciej, niż zdążyła pojąć grozę chwili, jeden z prześladowców wyskoczył spomiędzy krzewów. Dostrzegła kary bok zwierzęcia, skórzaną nogawicę, lśniący napierśnik. Nie zdążyła dojrzeć twarzy napastnika, zasłoniła ją szybko zbliżająca się dłoń dzierżąca jakiś przedmiot. Świat rozbłysnął krwistą światłością i po chwili przestał istnieć. Runęła ciężko pod końskie kopyta. Krew sprofanowała jasność jej włosów i biel sukni. Niemniej wyraz twarzy pozostał spokojny.

*

         Izba była duszna i ciemna, jakby światło z założenia postanowiło ją omijać. Dzikie plantacje grzybów toczyły bój o teren na podłodze, wypierając stopniowo mech i zaskoczony swym żywotem krzaczek borówek. Na stole piętrzyły się gliniane garnki, które łatwiej byłoby rozbić niż odkleić od blatu, ale nawet wtedy nie było pewności, że się rozpadną, a tym samym znikną ze stołu. Brud pokrywał wszystko. Dwa szczury uciekły z porwanymi kęsami spleśniałego sera, ich towarzysz wpadł w tym czasie do garnca z zsiadłym mlekiem. Pływające tu dwa ciała jego pobratymców nie przekonały go o czającym się niebezpieczeństwie. Starał się walczyć.

         Uciekające szczury wbiegły pod łóżko, trącając zwisającą zeń potężną dłoń. Ręka drgnęła, ale nie cofnęła się. Rosły mężczyzna leżał, wpatrując się tępo w powałę, na której rozrosło się królestwo pajęczyn. Spoczywał nagi na sztywnej, ciemnoszarej pościeli przesiąkniętej smrodem potu, moczu, zepsutego jedzenia i kilkoma innymi woniami, które same wstydziły się swego istnienia. Mężczyzna oddychał ciężko, jego szeroka pierś, pokryta siwym włosem, wznosiła się i opadała niczym zasysająca lawa. Każdy oddech sprawiał wrażenie ostatniego. Człowiek zakaszlał i splunął na podłogę, a karaluch cudem uniknął niespodziewanej kąpieli. Mężczyzna nie zwrócił nań uwagi i usiadł na pryczy. Przetarł dłonią łysą czaszkę. Jego wzrok pobiegł w stronę kąta, w którym niczym parodia ołtarza stał oparty na krześle potężny topór. Był to jedyny przedmiot w izbie, na którym nie było nawet drobinki kurzu. Masywny dębowy trzon nosił ślady używania, ale inkrustowane w dwa splatające się węże ostrze wrażenie wydawało się nietknięte. Mężczyzna oderwał wzrok od topora i westchnął ciężko.