TWITTER BLOGGER  SKULLATOR       PLIKI COOKIES  KANAŁ YOU TUBE    KOSTNICA FACEBOOK

nasz serwis EOPINIER.PL

RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
MROCZNA GENEZA - Ian Tregillis

 

Magią i technologią

Okres II wojny światowej jest pełen tajemnic i zagadek, nad rozwiązaniem których głowią się po dziś dzień pasjonaci historii oraz specjaliści w tej dziedzinie. Dotyczą one zarówno ważnych osób z tamtych dni, jak i budowli czy rozwiązań technologicznych.

Te ostatnie w szczególności budzą zainteresowanie wśród pisarzy, którzy korzystając z wolności, jaką oferuje licentia poetica starają się zagłębić temat, pobudzając przy tym wyobraźnię czytelników.

Z takiego właśnie rozwiązania skorzystał Ian Tregillis w swojej debiutanckiej powieści „Mroczna geneza”, otwierającej trylogię „Projekt Milkweed”.

 

To tutaj żyją potwory. [1]

[1] s. 279

Rok 1939, Tarragona, Hiszpania. Agent brytyjskiego wywiadu, Raybould Marsh, udaje się do hotelu Aleksandria, na spotkanie z mężczyzną, który twierdzi, iż posiada istotne informacje na temat najnowszej technologii, którą dysponuje armia niemiecka. Jednakże tuż przed przekazaniem dysponowanych materiałów, informator samoczynnie staje w płomieniach. Uciekający z miejsca spotkania Marsh w ostatniej chwili ratuje informacje, a raczej to, co z nich zostało, przed spaleniem. Pozyskane dane wywołują konsternację wśród wydziału technologicznego MI6 i dają solidne podstawy do przypuszczeń, że hitlerowskie Niemcy dysponują technologią znacznie bardziej zaawansowaną niż z początku przypuszczano. Z tego też powodu rząd brytyjski decyduje się sięgnąć po własną „tajną broń”...

W „Mrocznej genezie” Ian Tregillis przedstawił alternatywną wizję II wojny światowej. Wizję, w której zespół niemieckich naukowców, pod kierownictwem doktora von Westarpa, stworzył grupę nadludzi poprzez operacje na otwartym mózgu, podczas których pacjentom wszczepiano przewody, podpinane następnie do specjalnej baterii. Tak powstał zespół Götterelektrongruppe, ludzi, którzy dzięki ładunkowi elektrycznemu wysyłanemu wprost do mózgu, posiedli niezwykłe zdolności, jak przewidywanie przyszłości, telekineza czy zdolność bycia niewidzialnym.

Przeciwko nim staje grupa brytyjskich „czarowników” – choć wydaje mi się, że nie jest to adekwatne określenie w stosunku do tej grupy, bowiem z magią mają oni naprawdę niewiele wspólnego – którzy starają się zwalczyć ową specyficzną hitlerowską machinę wojenną, korzystając z pomocy Eidolów, pozaziemskich, lecz zarazem wszechobecnych bytów o praktycznie nieograniczonej mocy. Jednakże pomoc tych istot nie jest bezinteresowna, gdyż za każdym razem żądają one coraz więcej, a ich ceną jest krew...

Im bardziej czytelnik zagłębia się w lekturze, tym coraz bardziej zatarta staje się linia rozdzielająca tych dobrych (Brytyjczyków), od złych (Niemców). Dobrym przykładem jest tu szef wydziału technologicznego MI6, Stephenson, który z początku wydaje się być spokojnym, dystyngowanym dżentelmenem w służbie Jej Królewskiej Mości, by z czasem ukazać się jako bezlitosna, krwiożercza bestia, która dla osiągnięcia celu zrobi wszystko, nie bacząc na nic i na nikogo.

Fabuła prowadzona jest dwutorowo, przenosząc czytelnika raz do obozu aliantów, by chwilę później wrócić do Rzeszy. Rozwiązanie to pozwala na przedstawianie wydarzeń z dwu odmiennych perspektyw, i zarazem prowadzenie jej na bieżąco.

Niestety, akcja powieści prowadzona jest dość nierówno. Są momenty, gdy wydarzenia toczą się niezwykle szybko, czuć w nich duże napięcie i emocje, lecz już chwilę później tempo spowalnia, a czytelnik zostaje zasypany opisami przyrody czy codziennych czynności bohaterów powieści. Można dość wyraźnie odczuć, że zabieg ten miał w dużej mierze na celu przygotowanie podwalin pod kolejne tomy trylogii. Jakby autor chciał wszystkie podstawowe informacje zawrzeć w „Mrocznej genezie”, by już w kolejnych książkach mieć z górki i nie poświęcać im więcej czasu i miejsca.

Narracja „Mrocznej genezy” prowadzona jest z punktu widzenia trójki głównych postaci. Są nimi: po stronie Brytyjczyków wspomniany już Marsh oraz Will, przyjaciel Marsha z młodości, czarownik z dziada pradziada, którego Raybould zwerbował na potrzeby projektu Milkweed.

Po stronie Niemców powieść skoncentrowana jest na Klausie, niewidzialnym człowieku, bracie Gretel, prekognitki. W trakcie lektury czytelnik szybko się orientuje, że tak naprawdę cała historia skoncentrowana jest wokół wspomnianej przed chwilą Gretel. Jest to najbardziej intrygująca postać, przede wszystkim ze względu na jej chaotyczny charakter. Przez całą powieść czytelnik zastanawia się o co tak naprawdę jej chodzi? Jaki jest jej cel? Z jednej strony swoimi zdolnościami jasnowidzenia – które jak na mój gust są przerysowane – pomaga armii niemieckiej w kolejnych starciach z Wielką Brytanią, lecz z drugiej nie ostrzega ich o istotnych zagrożeniach. W działaniach Gretel trudno jest znaleźć jakąkolwiek logikę, nie wiedząc czym kieruje się w swoim jakże chaotycznym postępowaniu.

Między innymi z jej powodu czekam na kolejne tomy „Projektu Milkweed”. 

Podsumowując: „Mroczna geneza” jest powieścią o ciekawie zarysowanej fabule, osadzonej w wizji alternatywnej rzeczywistości II wojny światowej, z chaotyczną jasnowidzką jako główną bohaterką. Choć akcja książki jest trochę nieharmonijna, to na pewno nie można powiedzieć o niej, że jest nudna.

Lektura „Mrocznej genezy” to dobry wybór dla czytelników preferujących powieści fantastyczne oraz interesujących się sekretami II wojny światowej.

 

Wiedźma

 
 

Autor: Ian Tregillis

Tytuł: Mroczna geneza

Tytuł oryginału: Milkweed Tryptych – Bitter Seeds

Seria: Projekt Milkweed, tom 1

Wydawnictwo: MAG

Data wydania: 27 września 2013r.

Ilość stron: 432

ISBN: 978-83-7480-381-6

Okładka: miękka