TWITTER BLOGGER  SKULLATOR       PLIKI COOKIES  KANAŁ YOU TUBE

KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

Patryk Hirsekorn

Mora

 

        Dąb przy rzece miał wielką koronę, czarną jak zwęglone drewno, jak wrona, która co chwilę latała z jednej gałęzi na drugą i krakała serenadę dla martwych słuchaczy. Wszystko tutaj było martwe: wieża kościoła, nagrobki, opadłe i podgniłe liście, spojrzenie Jakuba schowanego pod czarnym parasolem. Wszystko było martwe prócz rwącego nurtu rzeki, która w deszczu płynęła prędko i prawie wylewała się z koryta. Choć był ranek, niebo nad cmentarzem kościoła skrywało jasne promienie słońca za popielato-szarymi chmurami, rzewnie płaczącymi jak niemowlęcia.

       W takim nastroju stał Jakub. W nastroju ponurej jesieni, kiedy to, co najlepsze, odchodzi. Umiera w zachodzącym świetle czasu, w otchłani nieskończonego, gdzie wszystko dobiega końca. Paradoks niżu emocjonalnego, kiedy jednak może być gorzej niż jest w rzeczywistości. Jakub stał nad rzeką i patrzył, jak woda przelewa się w korycie, wychodząc między polami błotnistej ziemi od nadmiaru wody, idąc wzdłuż wioski, nieco dalej od domów mieszkalnych, aż znika za mostem i sunie marzycielsko w stronę dalekich, nieznanych chłopcu krain. Płynie marzycielsko, ale nie dzisiaj. W tej spokojnej Parsęcie drzemie wściekłość nie mniejsza niż ludzka. Potwór stworzony przez naturę, wybryk doskonałości.

       Chłopiec chwilę się wahał, spojrzał w lewo i w prawo, czy nikogo nie ma w pobliżu, i czubkiem nasiąkniętego wodą buta naparł na ziemię, która osunęła się do rzeki i zniknęła, stając się częścią osadu. Kiedy Jakub spostrzegł, jak stopa zaczyna znikać pod ciekłym gruntem, odsunął się przerażony na kilka kroków i niewiele brakowało, a nogą strąciłby wygasły znicz stojący na nagrobku. Chwilę patrzył na krople deszczu uderzające o nagrobki, o nieznane mu imiona i nazwiska, a potem się rozpłakał. Płakał i oddychał głęboko, dopóki oczy nie wylały z siebie wszystkich łez i niepokojących myśli.

       Dopiero wtedy ruszył z powrotem do domu, aby porozmawiać z ojcem. Zastanawiał się, czy ta rozmowa w końcu coś zmieni.

*