TWITTER BLOGGER  SKULLATOR       PLIKI COOKIES  KANAŁ YOU TUBE    KOSTNICA FACEBOOK

nasz serwis EOPINIER.PL

RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
KSIĘGA OBJAWIENIA - C.J SANSOM
 

Jak to było, kiedy niczego nie było? No, bez przesady, może nie „niczego”, ale wielu rzeczy, bez których współczesny człowiek nie wyobraża sobie życia. Kiedy jeszcze nie wiedziano o istnieniu Ameryki, a za momencik jakiś koleś z Polski miał napisać rewolucyjną książkę o tym, że to Ziemia kręci się wokół Słońca, a nie na odwrót. Kiedy nie było samochodów, prądu, bieżącej wody w kranach, Internetu… jauć! Wystarczająco ciężkie czasy do egzystowania, co?

Tak ogromne trudności napotyka człowiek XXI wieku, kiedy ma spróbować wyobrazić sobie życie prawie sześć wieków temu! Kiedy sobie pomyśli, że ludzie nie wiedzieli nawet, jak wyglądają poszczególne ludzkie organy, a wszystkie przejawy logicznego myślenia tłumaczono albo opętaniem, albo chorobą psychiczną… co właściwie traktowano jako jedno i to samo. Hardkor, prawda? I w takich okolicznościach żył bohater powieści C.J. Sansoma, „Księgi objawienia”, Matthew Shardlake. Człowiek uprzywilejowany, prawnik, ale także i agnostyk oraz niezwykle samotny, garbaty jegomość. Rewolucyjny wręcz, jak na tamte czasy. Matthew jest jednym z dwóch prawników pracujących dla Sądu Próśb, instytucji zwołanej na potrzeby najbiedniejszych, których nie stać na opłaty sądowe – mężczyzna zatem, poza swoją zwyczajną robotą, bierze też sprawy pro bono.

Jedną z takich spraw jest kwestia Adama Kite’a, młodego chłopca, wysłanego przez Tajną Radę do Bedlam, londyńskiego domu wariatów czy – co by było poprawniej – szpitala psychiatrycznego. Chłopiec stoi przed groźbą spłonięcia na stosie za herezje, których może się dopuścić na wolności. Rodzice dzieciaka są przekonani, że najlepiej będzie, gdy wróci on do domu, jednak prawo nakazuje, by został do czasu rozprawy przetrzymywany w ośrodku jako potencjalnie niebezpieczny i opętany przez Szatana psychol… Bo się modli. I boi się, że nie zostanie zbawiony. Boi się wręcz paranoicznie.

No, tak. Takie to były czasy.

W międzyczasie dochodzi do brutalnego morderstwa jednego z prawników, przyjaciela Matthew. Zwłoki zostają znalezione w fontannie pełnej krwi. Kim jest zbrodniarz i dlaczego zabił sympatycznego adwokata? Z czasem wyjdzie na jaw, że podobne morderstwa już się zdarzyły i to w otoczeniu samego króla i jego nowej wybranki. Ekipa CSI nie przyjedzie na miejsce zbrodni i nie zbada pod mikroskopem każdego zakamarka. Mało tego, nawet sekcja zwłok będzie jakaś taka… niedzisiejsza. No, tak. Wtedy ledwie potrafili odróżnić nerkę od serca…

„Księga objawienia” to powieść detektywistyczna, której akcja toczy się w pierwszej połowie XVI wieku w Anglii za rządów króla Henryka VIII Tudora (tak, to ten, co to nakazywał obcinać głowy swoim żonom). Owe czasy były bardzo niespokojne, Anglia stała na progu przewrotów religijnych i swoistej rewolucji, a dorzucając do tego ogólną nieznajomość prawideł rządzących światem można stwierdzić, że to były cholernie przerażające czasy.

 

„Księga objawienia” to bardzo dobra książka, która spodoba się zwłaszcza fanatykom historycznych kryminałów. Z pewnością nie porównałabym jej do „Imienia Róży”, ale to przyzwoita rzecz. Opowieść snuta jest w pierwszej osobie przez samego Matthew, dzięki czemu mamy wgląd na wydarzenia z jego perspektywy. Styl jest momentami nieco pompatyczny, ale język – choć czasem aż zbyt archaiczny – dopasowany do czasu opisywanych wydarzeń, zatem można wiele wybaczyć. Znajdziecie tu porządnie rozrysowane tło, drobiazgowe przeniknięcie do minionej dawno temu epoki i dość wiarygodne przedstawienie nastrojów społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii wiary, herezji, obłąkania i, generalnie, całego mrocznego szesnastego wieku w Anglii. Zobaczycie też, jak wtedy traktowano kobiety i jak wyglądała ich codzienność. Prawie sześćset stron łyka się dość szybko, a fabuła zadowoli nawet największego malkontenta. Prawdę mówiąc, ta książka to niemalże fantastyka, ale taka bardzo retro. Na początku ciężko mi było przeniknąć w fabułę, ale gdy już odblokowałam tkwiące we mnie sceptycznie bariery poszło jak z płatka. Nie mogę powiedzieć, że nagle stałam się wielką fanką takich historii, ale czas spędzony na lekturze nie uważam za stracony i całkiem nieźle się bawiłam. Ode mnie mocna czwórka z plusem. Polecam.

Paulina Król

 

Autor: Sansom C.J.
Wydawca: Albatros Wydawnictwo
Okładka: miękka
Data premiery: 2013-11-26