KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

JOHN GINIE NA KOŃCU - David Wong

 

   Ciężko napisać recenzje czegoś, co – jak na czwartej stronie okładki napisał Wydawca – wymyka się wszelkim klasyfikacjom. W głowie kłębi mi się milion myśli na temat tej nietypowej książki, więc wybaczcie poniższy tekst – jest on efektem wyłapywania owych „kłębiących się myśli” na chybił trafił...

   „John ginie na końcu” to zwariowana opowieść o zwariowanej opowieści, a lektura książki wygląda, jak próba śledzenia myśli dwóch chorych psychicznie, którzy na obiad dostali po misce halucynków, a na deser po kilometrowej kresce do wciągnięcia... Wystarczy spojrzeć na spis treści, podzielony na księgi: I „Najedz się chińszczyzną!” i II „Korrok”, oraz ich rozdziały, jak np.: „Morgan Freeman przykręca śrubę”, „Proroctwo smażonej kiełbaski”, czy „Gówniana Narnia”, żeby wiedzieć, że – lekko mówiąc – jest to pozycja oryginalna...

   Gdyby chcieć porównać do czegoś tempo w jakim toczy się akcja, to tym czymś mogły by być wyścigi Formuły1, z tym, że akcja powieści i tak prześcignęła by najlepszych kierowców w najszybszych bolidach. Aż dziwi fakt, że pomimo tego zawrotnego przyśpieszenia, można bez problemu połapać się w tym co się dzieje i czego to jest następstwem.

   Bohaterowie opowieści są niewiarygodni, lecz wiarygodności im nie brakuje. Ich dziwaczne zachowanie – jeśli ktoś czasami ogląda jakiś program o amerykańskiej młodzieży na Mtv – dziwić przestaje, choć nadal szokuje. Cóż, narkotyki, alkohol, imprezy, oraz przesiadywanie przed konsolą w różnym stanie i w każdej wolnej chwili robią swoje z psychiką nie tylko w realu, ale też w omawianej powieści.

   Świat stworzony przez Wonga jest barwny i wielowymiarowy (bardzo dosłownie wielowymiarowy), a całość wygląda trochę jak kolejna szalona teoria spiskowa „niektórzy już wiedzą, ale ani nic nie zrobią, ani nie powiedzą” jakie kreują znudzeni już chyba wszystkim Amerykanie. Są potwory z mięsa (składające się z zapasów, jakie większość z nas trzyma w zamrażarkach); jest miłość do ogórka, który nie ma jednej dłoni i wymiotuje; są rozmowy z psem i telefonowanie hotdogiem... Trochę to wszystko przypomina mix „Pogromców duchów”, „Mrocznego miasta”, „Matrixa”, hotdogów i sam jeszcze nie wiem czego, ale tak uzyskany drink nieźle trzepie i muszę przyznać, że nie daje się odstawić przed wypiciem do dna!

 

   I cóż ja biedny, postawiony w obliczu takiej powieści, mogę o niej napisać? Z pewnością jest mocno zwariowana, ale na swój oryginalny sposób logiczna, dziwaczna, lecz w przedstawianych wydarzeniach konsekwentna i dopracowana w każdym szczególe. Przyjaźń łącząca dwójkę bohaterów i miłość, jaką jeden z nich...   darzy „ogórka” tylko dodaje smaku całości. „John ginie na końcu” to pozycja godna polecenia choćby ze względu na swoją oryginalność, ale też niezwykle niebezpieczna - sami widzicie, jaka po jej przeczytaniu powstała recenzja.


Marek Syndyka


 

„John ginie na końcu” jest powieścią, która wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Choć dzieją się tu zjawiska nadzwyczajne, nie jest to typowy horror ani science fiction. Absurdalne stwory, zwariowane przygody bohaterów, ich dziwaczne uzbrojenie przeciw złu, bezsensowne piosenki i wiele innych niespodzianek – wszystko to daje komiczny efekt z autentyczną przyjaźnią w tle.

Nazywam się David Wong. Mój przyjaciel ma na imię John. To nie są prawdziwe imiona. Może też będziesz chciał zmienić swoje. Jestem w stanie zdmuchnąć cały twój świat. Gdybym pokazał ci, co zawiera pewne małe, zimne pudełeczko, nie przespałbyś już ani jednej pełnej nocy, nie byłbyś w stanie obejrzeć filmu do końca i nie odczuwałbyś łączności z rasą ludzką aż do dnia śmierci. Ale nie jesteśmy na to gotowi, jeszcze nie. I to jasne jak słońce, że nie spodziewasz się tego, co mam ci do powiedzenia.

Zaczęło się to wszystko kilka lat temu. Ledwo kilka lat wcześniej skończyliśmy ogólniak. Byliśmy zwykłymi smarkami. I tak, mój przyjaciel John poszedł na imprezę...

Teraz, kiedy opowiadam tę historię, kusi mnie, żeby powiedzieć coś w stylu: „Któż by pomyślał, że John przyczyni się do końca świata?”. Jednak nie powiem tego na głos, ponieważ większości z nas, którzy dorastali wraz z Johnem, zawsze wydawało się, że on w jakiś sposób pomoże w końcu świata.

Zatem, John poszedł na imprezę…

W 2012 roku na podstawie powieści zrealizowano film w reżyserii Dona Coscarelliego. Obraz John Dies At the End wszedł na ekrany amerykańskich kin w 2013 roku, a jego szeptana popularność systematycznie rośnie.

Tytuł: John ginie na końcu
Autor: David Wong
Przekład: Jarosław Rybski
Premiera: 19 marca 2013
ISBN: 978-83-7674-218-2
Stron: 448
Wydawnictwo Replika