KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

Tomasz Czarny Skaryfik(s)acja

     Szczur siedział przy biurku, pochłonięty bez reszty przeglądaniem projektów nowych tatuaży i skaryfikacji. Jak zwykle było też wielu chętnych do piercingu. Nie ogarniał już tego. Rob i Kicia mieli wolne do końca tygodnia, a był dopiero wtorek. I jeszcze do kompletu wielkie zlecenie od Tracy, właśnie dzisiaj. Szał cycka. Ale Szczur zawsze miał coś co podnosiło go na nogi i poprawiało mu humor. Był w ciągu i wcale się z tym nie krył. Klientów przybywało, interes się rozkręcał. Spojrzał na ulicę przez szklane drzwi, czy nikt nie planuje aktualnie wizyty w jego przybytku. Gdy upewnił się, że nikt się nie zbliża, ulotnił się na zaplecze. Wyciągnął z kieszeni bojówek fiolkę i posypał sobie na grzbiet dłoni, nie żałując. Wciągnął i odchylił głowę do tyłu, by towar spłynął szybciej do gardła. Coś pięknego, pomyślał. Spojrzał na zegarek. Dwie po szóstej po południu. Tracy miała być najpóźniej pół do siódmej. Wrócił do salonu i zabrał się do szkicowania projektów. Trochę chińskich smoków, trochę czaszek… nic szczególnego i oryginalnego. Chcą? To mają. To jego dewiza. On robi, oni płacą, proste jak słońce. Tego się trzymał. Nie spoufalał się z klientami, choć nieraz było to trudne. Ona była wyjątkiem. Spodobała mu się od razu. Była taka otwarta, ufna i pełna życia. W dodatku piękna i pociągająca. Cała Tracy. Ale Tracy, tak jak i on lubiła się nieraz niegrzecznie zabawić, obydwoje o tym wiedzieli. Właściwie nic nie wiedział o tym jej nowym projekcie, ale mówiła, że to prosty wzór i nie potrzeba wstępnego projektu. Czyli nic nie wiedział. Czuł coraz większy mętlik w głowie. Za dużo, przeleciało mu przez myśl.

     Weszła pewnie i arogancko.

- Cześć Szczurze. – rzuciła.

- No hej mała, jak leci?

- Gówno, a nie leci, ale co tam. Stara chujnia i nic więcej. A co u Ciebie? – spytała.

- A do mnie ma wpaść właśnie jakaś gorąca sucz na dużą dziarkę, nie widziałaś jej czasem?        Jest tu jakaś maruda i zrzęda skrzywdzona przez los, ale to na pewno nie ona…

- Głupek… - zaśmiała się.

- Miło mi, Szczur jestem. – rechotał.

- Poddaje się. – uśmiechnęła się szczerze.

     Podeszła i pocałował ją w policzek.

- A więc? – zapytał.

- Chcę wielkie anielskie skrzydła na plecach. Tak piękne jak tylko ty potrafisz wydziergać. Płacę ekstra, a jak będę zadowolona, to wynagrodzę Ci to jeszcze w inny sposób. – powiedziała prowokująco.

- Tu mam coś, co sprawi, że będziesz widział projekt w 3d… - rzuciła, pokazując mu jakieś zawiniątko w dłoni.

- Na razie dzięki, Trace… naprawdę. Może później…

- Oki doki, ty tu rządzisz. Pożyjemy, zobaczymy, sam przyjdziesz. – udawała obrażoną i świetnie jej to wychodziło.

- Rozgość się, chcesz coś do picia? – zapytał.

- Ta, Peppera, albo dietetyczną Colę.

     Podszedł do lodówki, wyciągnął puszkę i jej podał. Sam też wziął dla siebie, otworzył i pociągnął łyka.

- To co, zaczynamy?

- Jasne, jestem gotowa.

-  Odpręż się i czekaj grzecznie. Zaraz wybiorę jakiś szablon, a jeśli Ci się nie spodoba zrobię własny projekt. – skwitował.

     Podczas gdy się krzątał, przeglądając katalogi i książki, Tracy podniosła jego puszkę i wrzuciła coś do środka.

- Okay, mam. Sprawdź te. – rzucił i pokazał jej szkice i zdjęcia. Oglądała je z namysłem, po czy wybrała jeden wzór.

- Te są zajebiste, naprawdę. Chcę właśnie takie.

- Spox, zrobię projekt i jedziemy. Weź sobie jakieś magazyny albo skorzystaj z kompa, chwilę to potrwa.

     Poszedł na zaplecze i dociągnął jeszcze. To będzie długi wieczór, pomyślał. Gdy wrócił zajął się projektem, Tracy natomiast była skupiona na swoim iphonie. Miała słuchawki na uszach. Puścił swoją ulubioną muzę i zajął się szkicowaniem. Czuł euforie i podniecenie. Był nawalony jak diabli. Po jakichś kilkunastu minutach skończył, podszedł do Tracy i pokazał jej kalkę.

- Może być? – zapytał. Spojrzała na kawałek papieru. Skrzydła były po prostu piękne i oszałamiające.

- Wow, ekstra… jesteś geniuszem. Do dzieła! – odparła.

     Zupełnie naturalnie zdjęła koszulkę. Następnie ściągnęła stanik. Szczurowi ukazały się piękne, duże piersi o ślicznym kształcie. Zawstydził się. Tracy uśmiechnęła się i położyła na brzuchu.

- Jak się postarasz to będą twoje i nie tylko one… - uśmiechnęła się delikatnie. Zaschło mu w gardle. Sięgnął po swój napój i wziął solidnego łyka. Ubrał czarne lateksowe rękawiczki i przyłożył kalkę do pleców Tracy.

- Jest super, będzie pasować, sprawdź rozmiar. Naprzeciw Ciebie jest lustro.

- Taa, zauważyłam, wiesz?

Wstała, odwróciła się, a on przytrzymał jej kalkę.

- O kurwa, rewelacja! Moje ukłony. Kłuj! – rzekła z entuzjazmem w głosie. Szczur pociągnął łyka z puszki. Strasznie zaschło mu w gardle, czuł się jakoś dziwnie. Kurwa, ale się zrobiłem, przeleciało mu przez głowę. Ustawił na podręcznym stoliku wszystkie niezbędne przybory. Zaczął czuć jakiś wewnętrzny niepokój. Nie wiedział co jest grane.

- Dobra, przygotuj się Trace, odpalamy. – rzucił niepewnie.

- Mhmmm, dobra. – wymruczała skupiona na telefonie.Tracy miała już kilka innych tatuaży, które zresztą sam jej robił, tak więc wiedział, że ból nie robi na niej wrażenia.

     Myśli kotłowały się w jego głowie. Zaczął się pocić i czuć dreszcze. Tracy założyła słuchawki i odcięła się od świata. Wytrzymam, pomyślał. Wziął do ręki maszynkę. Dłoń cała mu drżała, próbował  to zignorować i wziąć się w garść. Patrząc tak, na leżącą Kelly, poczuł nagłe podniecenie. Niezdrowe i mocne. Poczuł też erekcję w spodniach. Zaczęło krecić mu się w głowie i zdawać, że słyszy coś w uszach, jakiś szelest lub szept. Próbował to ignorować i się uspokoić. To niemożliwe, żeby proszek tak go zmasakrował. Brał cały czas od tego samego dostawcy, więc nie miał wątpliwości, że to dobry towar, bez domieszki jakiegoś gówna. A jednak…

- Zabij ją, zabij ją. – usłyszał.

     Podszedł do wieży i ściszył muzykę. Cisza. Słyszał tylko przejeżdżające samochody na zewnątrz i ciche dźwięki muzyki dochodzące ze słuchawek Tracy. Zbliżył się do drzwi i zamknął je na klucz. Tabliczkę OTWARTE odwrócił tak, by przez szybę można było odczytać ZAMKNIĘTE.

- Zabij ją. – powtórzyło się. Nerwowo rozglądał się po salonie, ale nic ani nikogo nie zobaczył. Tracy zaczęła się już wiercić, co było zapewne oznaką zniecierpliwienia.

     Czuł rosnące w nim pożądanie. Patrzył na jej pośladki i nogi. Jedne i drugie były zgrabne. W głowie zaczęły kiełkować mu złe, brudne myśli. A co jeśli… zastanowił się. Czuł jak coś nie pozwala mu otrząsnąć się z tego, tkwiąc w tym dziwnym stanie.

- Zabij ją, a później sobie ulżysz. – pochwycił szept. Wyszedł i zniknął na zapleczu. Tracy zaczęło coś nie pasować. Środek, który mu dosypała, powinien dawno zacząć działać, stwierdziła w myślach.

- Co on tak się guzdrze, do cholery? - zastanawiała się.

     Podniosła się na łokciach, spojrzała na swe odbicie w lustrze przed sobą i nawet nie zdążyła pisnąć przed tym jak otrzymała potężne uderzenie w tył czaszki. Szczur zadawał jej ciosy łomem z nieludzką siłą. Po chwili głowa Tracy zamieniła się w krwawą owsiankę, gdzie kawałki mózgu przypominały orzechy włoskie.

- A tak w ogóle to mam dla Ciebie inny projekt, wiesz Trace? – zaśmiał się nieswojo, obserwując swoje dzieło zniszczenia. Wypuścił zakrwawiony łom z ręki, spadł z hukiem na kafle. Kozetka do tatuażu przypominała teraz stół do autopsji, ze względu na to, co się na nim znajdowało i to, że krew ściekała w dół. Zerknął na drzwi. Żadnego ruchu. Podszedł do komody i wyciągnął zestaw do wykonywania skaryfikacji. Czuł jak wszystkie jego mięśnie drżą, a szczęki zaciskają… Nastawił ponownie muzę.

- Death metal, uwielbiam. – zarechotał szaleńczo. Miał w głowie już własny projekt. Trochę różnił się od tego, co chciała Tracy, ale uważał, że wyjdzie jej to tylko na dobre. Muzyka jeszcze go podkręcała. Wziął w dłoń skalpel z zestawu. Pochylił się nad nią, następnie pociągnął cięcie od linii pośladków w górę, do barków, wycinając coś na kształt wysokiego wąskiego trójkąta. To samo uczynił po prawej stronie, symetrycznie. Rozwarł i odchylił w dół zakrwawione paski skóry, tak, że kończyły się za pośladkami na nogach. Dopadł do komody i zaczął szukać tego, co będzie mu jeszcze niezbędne. Wyciągnął dwa cienkie, średniej długości gwintowane pręty, jakieś śruby i inne , małe elementy. Pręty przyłożył do pasków skóry, by porównać długość. Idealnie się nadawały. Najpierw odmierzył odległość, po czym wbił pierwszy pręt w lewą łopatkę Tracy. Chciał wcisnąć go jak najgłębiej, by dzieło było trwałe. To samo uczynił po drugiej stronie. Do tak zakotwiczonych prętów, pociągnął paski skóry, naciągnął je, po czym przymocował brzegi skóry do wierzchołków prętów, za pomocą śrub. Odsunął się trochę i spojrzał z dystansu. Konstrukcja na plecach kobiety przypominała skrzydła. Wziął maszynkę do tatuowania, by ponad linią pośladków wytatuować jej kaligraficznym pismem swoją ksywę: Szczur.

- Dzieło skończone. Masz swoje skrzydła. Zadowolona? Teraz czas na zabawę. – powiedział, po czym podwinął jej spódniczkę…