KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

WIECZNIE ŻYWY - Isaac Marion

Wydawać by się mogło, że w świecie, w którym umarli powstają z grobów, a słowa „życie” i „śmierć” tracą swoje znaczenie, nie ma już miejsca na miłość. Martwy R nie pamięta swojej przeszłości. Jest zombie i działa instynktownie, dopóki nie spotka na swej drodze wyjątkowej dziewczyny z krwi i kości. Julie staje się promykiem światła w szarym krajobrazie R. I choć serce chłopaka od dawna nie bije, w jego wnętrzu zaczyna rozkwitać… życie. Na styku dwóch wrogich światów, żywych i martwych, rodzi się miłość, jak u najsłynniejszych kochanków wszech czasów...

RECENZJA I

 

Zdawać by się mogło, że w temacie zombie nie można już stworzyć nic dobrego, że wszystko już było i po co się powtarzać. Nic bardziej mylnego. Isaac Marion w swej debiutanckiej powieści połączył to, co w gatunku  najlepsze: flaki, nastrój oraz przewrotność akcji, czyli dobra zabawa gwarantowana.

R nie pamięta skąd się wziął, ile ma lat, ani jak tak naprawdę się nazywa. Jego najlepszym przyjacielem jest M, z którym wspólnie polują, jęczą, a w zasadzie głównie stoją i wpatrują się w horyzont. Wszystko to jednak ulega zmianie, gdy pewnego dnia R poznaję Julie, wyjątkową dziewczynę z krwi i kości. Mimo, że ciało R nadal ulega rozkładowi, zaczyna budzić się w nim nowe, niespodziewane życie, a następstwa tego stanu są naprawdę niewyobrażalne.

Za najlepszą rekomendację książki niech posłuży fakt, że dostałam ją poniedziałek po południu, a we wtorek o tej samej porze byłam już po lekturze i w trakcie pisania recenzji. Wiecznie żywy czyta się praktycznie sam i nie ma w nim słabych momentów. Jedyną rzeczą jaką mogę mu zarzucić, to niepotrzebne nawiązania do Shakespeare’owskiego dramatu, ale prócz sceny balkonowej oraz imion bohaterów niż szczególnie nie razi. Wręcz przeciwnie, siedzi się jak na szpilkach czekając co będzie dalej i dopinguje się R, by w końcu udało mu się zrealizować swoje plany.

Niestety mam wrażenie, że wydawnictwo „strzeliło sobie w kolano” reklamując powieść nazwiskiem Stephanie Meyer. Znając życie więcej osób zrezygnuje przez to z książki niż po nią sięgnie, a szkoda, bo Marion odwalił kawał dobrej roboty. Jego historia jest żwawa, nie ma w niej ckliwości, ani biadolenia o pięknych oczach. Jest za to krew, urywanie głów i nierówna walka z zarazą.

Na dniach planuje zobaczyć ekranizację Wiecznie żywego ( który tak prawdę pierwszy raz w druku ukazał się po tytułem Ciepłe ciała ) i po zwiastunie mam wrażenie, że tu również się nie zawiodę. Jest akcja. Są zęby. Niech żyje zombie!

Varia

CIEPŁE CIAŁA

RECENZJA II

 

"Rrrrrr. i Julia, czyli o tym, że zombie to też człowiek"

Isaac Marion to młody i obiecujący pisarz, który z pewnością zasłynie z książki "Ciepłe ciała", która we wrześniu tego roku ukazała się na polskim rynku. Muszę przyznać, że dawno nie miałam w swoich rękach dzieła, które wciągnęło by mnie tak bardzo, że ledwo zaczęłam czytać a już kończyłam. Tej powieści to się jednak udało.

"Ciepłe ciała" to przede wszystkim opowieść o. życiu. R jest zombie, nie wie jak doszło do tego, że stał się tym kim jest, wie tylko, że jest Martwy ale nie nieżywy. Mieszka z podobnymi sobie, na terenie starego lotniska. Dni mijają, zombie co i rusz wyruszają na polowania. Muszą polować, żeby istnieć, żeby poczuć choć na chwilę ten pierwiastek, który sprawia, że ludzie żyją, w każdym tego słowa znaczeniu. Jednak R jest inny, nawet "trzyma się" stosunkowo dobrze jak na Martwego. Na jednym z polowań, atakuje młodego chłopaka, smakuje jego mózgu i coś się zmienia w "życiu" R. Kierowany dawno zapomnianym instynktem, ratuje dziewczynę - Julię i tak rozpoczyna się przygoda, która odmieni nie tylko bohatera ale także cały świat.

R jest postacią nietuzinkową, pomijając fakt, że jest zombie. Podoba mi się w nim to, że daleko mu do ideału, nie jest pociągający, tajemniczy i nieprawdopodobnie piękny (choć jest przystojny). R stoi raczej na szarym końcu romantycznych dziwadeł, którym nadal przewodzi Edward Cullen - bohater sagi "Zmierzch". Jednak nie przeszkadza mu to w dążeniu do realizowania pragnień. A jeśli już o pragnieniach mowa, to uważam, że nie można pomijać tak ważnej dla tej historii postaci, jaką jest Perry Kelvin. R był po prostu dobrą glebą dla ziarenka życia, które przekazał mu Perry. Nasz zombie jest więc symbiotyczną postacią, co samo w sobie stanowi dosyć ciekawy zabieg. Jednak ja najbardziej polubiłam M - jedynego zombie z poczuciem humoru. 

Powieść "Ciepłe ciała", nie jest jakby się mogło wydawać książką błahą. Nie przedstawia prostej fabuły. Targają nią namiętności, zagubione ideały i stracone marzenia ale też nadzieja. Książka napisana dosyć lekkim językiem, powiedziałabym wręcz, nawet subtelnym, zabiera nas w post-apokaliptyczny świat, gdzie będziemy musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie kończy się i zaczyna człowieczeństwo. Oczywiście, autor zaostrza atmosferę książki, dorzucając gdzieniegdzie jakieś soczyste przekleństwo - nie chciałabym, żebyście uznali tę powieść za ckliwą historyjkę o zombie, który chce być człowiekiem. Tu chodzi o coś więcej. Dawno, żadna powieść nie sprawiła, że poczułam to podniecające mrowienie na karku. I wybaczcie, że tak mało wspominam o wątku romantycznym, który bezwątpienia jest motorem napędowym całej tej historii, ale chciałam zwrócić waszą uwagę na inne aspekty zawarte w "Ciepłych ciałach". Pamiętacie historię Pięknej i Bestii? Tu jest tak samo. Tyle, że globalnie patrząc, Bestią są wszyscy ludzie - zrozumiecie o czym mówię, kiedy przeczytacie tę powieść. Zachęcam! !

Moim skromnym życzeniem jest, aby sięgnęli po nią nawet Ci, którzy nie lubują się w paranormalnych romansach. Mam nadzieje, iż udało mi się pokazać, że ta piękna i wyjątkowa powieść jest wielowymiarowa.

Moja ocena: 6/6

Data wydania: 12.09.2011

Fuzja

RECENZJA III

O tej powieści słyszałem dużo dobrego. Że przełom, że rewolucyjne spojrzenie na temat zombi. Z niecierpliwością zabrałem się za lekturę. I się niestety zawiodłem. Już Wam mówię dlaczego... O historii opisanej w "Ciepłych ciałach" na pewno wiecie - oto R. R jest żywym trupem. We wstępie powieści mamy opisane "społeczeństwo" zombi, z hierarchią, zachowaniami, odczuciami - jeśli o odczuciach można tu mówić. R. jest jednak nietypowy wsród swych współbraci - zachowany "w miarę świeżo", frustruje się niemożnością przypomnienia sobie przeszłości. Jedyne wspomnienia to te które uzyskuje na chwilę zjadając mózg żywego człowieka. To założenie - że wraz z mózgiem człowieka można przeżyć jego wspomnienia jest jak dla mnie bardzo karkołomne. Ale idźmy dalej. Oto podczas jednego z polowan R., wiedziony niezrozumiałym nawet dla niego, impulsem ocala z rzezi młoda kobietę. Prowadzi ją ze sobą na stare opuszczone lotnisko, będące teraz siedzibą zombie. Wkrótce między Julią - ocaloną dziewczyną - a R. nawiązuje się nić porozumienia i sympatii. I tutaj moim zdaniem fabuła się zaczyna sypać. W ogóle - kiedy skończyłem powieść - miałem wrażenie wielkiej, ale niewykorzystanej, szansy na ożywienie nieco przykurzonego już tematu żywych trupach. Niestety - dostałem tutaj umoralniającą opowiastkę o sile uczucia i szukaniu człowieczeństwa. Żeby jeszcze to przesłanie nie rozmyło się w zupełnie naiwnym i cukierkowym zakończeniu... Niestety - właśnie finał "Ciepłych ciał" i próba wyjaśnienia skąd się wzięła plaga "żywej śmierci" wypada najbardziej blado. Spodziewałem się naprawdę mocnej i nowatorskiej historii, a dostałem koktajl przyrządzony dla nastolatek. Oczywiście - są tutaj bardzo fajne fragmenty, opisy sytuacji. Są momenty w których zastanawiałem się kto jest w tej powieści negatywnym bohaterem - zombie czy ludzie... Ale to tylko fragmenty - tym bardziej szkoda zmarnowanej szansy na mroczną, krwistą powieść w duchu filmów G. Romero. Z drugiej strony - książkę czyta się lekko, potrafi zaciekawić, a opisy i zdarzenia są na tyle ciekawe, iż wydaje się, że planowana ekranizacja powieści będzie hitem kinowym. Tak więc - nie skreślam całkowicie "Ciepłych ciał". Ale nie spodziewajcie się żadnej rewolucji czy głębokich przeżyć estetycznych. Ot, dobra powieść... i nic więcej.

 

Bogdan Ruszkowski

RECENZJA IV

Kiedy przeczytałam informacje, że jest to powieść o zombie przed oczami stanęły mi sceny z filmu George'a A. Romero "Noc żywych trupów"( 1968). Powstałe z grobów, żywiące się ludzkim mięsem upiorne monstra. Fabuła filmu niezbyt skomplikowana. Zombie gonią - ludzie uciekają lub walczą z nimi. Na ekranie wiele brutalnych i krwawych scen, trup ściele się gęsto. I powiem szczerze, że tego wszystkiego spodziewałam się po książce Isaaca Mariona "Ciepłe ciała". Z taką wizją powieści usiadłam do lektury. Och jakże bardzo się myliłam.

 Głównym bohaterem "Ciepłych ciał" jest zombie. Co o nim wiemy? Tak naprawdę niewiele. Pozbawiony pamięci nie wie, kim był za życia, gdzie pracował, czy miał rodzinę, w jakich okolicznościach zmarł, ba on nawet nie wie jak miał na imię. Jego stan rozkładu ciała może świadczyć, że zgon nastąpił niedawno, staranny ubiór wskazuje na biznesmena. I zdaje mu się, że jego imię zaczynało się na literę  "R" i tak każe na siebie mówić. I to by było na tyle. Żadnych wspomnień, przebłysków świadomości. Teraz wiedzie żywot zombie. Poluje na ludzi, żywi się ich mięsem i organami. Rozkoszuje się smakiem ludzkiego mózgu, ponieważ daje on możliwość przeżywania wspomnień ofiary. Pewnego dnia nasz bohater ratuje młodą kobietę imieniem Julie. Zabiera ją na opuszczone lotnisko. Między kobietą i zombie rodzi się nić sympatii. Rozpoczyna się seria zdarzeń, których finał na pewno Was zaskoczy. 

"Ciepłe ciała", to powieść, która budzi we mnie sprzeczne uczucia i tak naprawdę nie bardzo wiem, w jakich kategoriach ją rozpatrywać. Czy jest to innowacyjne, budzące stereotypowe i zakorzenione w kulturze spojrzenie na zombie, czy może kolejny miałki romans dla niedowartościowanych, czekających na księcia z bajki pannic? A może jest to powieść, w której każdy znajdzie coś dla siebie?

Niewątpliwie Isaac Marion miał pomysł na książkę. Przedstawił swoją wizję zombie. Jakże jest ona różna od tej, którą znamy z kart powieści i filmów. R to nie bezduszny upiór, który znajduje rozkosz w zabijaniu. Bohater posiada świadomość. Targają nim sprzeczne emocje i uczucia. Poznaje Julie i jego istnienie nabiera sensu, pragnie się nią opiekować, chronić. Opowiadana z perspektywy R historia bawi, wzrusza, dzięki pierwszoosobowej narracji bohater staje się nam bliski, ludzki.

Z drugiej jednak strony w "Ciepłych ciałach" mamy do czynienia z klasycznym romansem, jakże bardzo przypominający ten, który znajdziemy na kartach powieści  "Zmierzch" S. Meyer. On monstrum, ona kobieta, on dla niej jest gotów przeciwstawić się innym zombie, zrezygnować ze zjadania ludzkiego mięsa, ona, rozbudza w nim ludzkie uczucia, ocala   Banalna opowiastka dla kobiet, które pragną oderwać się od szarej rzeczywistości. Które marzą o wielkim, płomiennym romansie, które wierzą, że pod wpływem uczucia można się zmienić, że miłość pokona wszelkie przeciwności losu.

I gdyby przyszło mi rozpatrywać powieść "Ciepłe ciała" tylko w tych dwóch kategoriach, to moja ocena byłaby negatywna. Nie jestem fanką tanich romansów a wątek relacji między R i Julie w pewnym momencie wysuwa się na plan pierwszy opowiadanej historii. Takie potraktowanie powieści jest jednak daleko krzywdzące. W moim odczuciu "Ciepłe ciała", to przede wszystkim opowieść o człowieczeństwie. Autor snuje wizje zdegradowanego świata, świata, w którym zaniku uległy wszelkie wartości, w którym obok siebie żyją ludzie i zombie, którzy walczą ze sobą, ale tak naprawdę nie wiadomo, po której stronie stoi dobro, kto w tym świecie jest potworem. Powieść traktuje także o odmienności, o wzajemnym szacunku i zrozumieniu, o tolerancji i strachu przed tym, co inne, nieznane.

"Ciepłe ciała", to książka, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Wielbiciele zombie i krwawych scen w literaturze z wypiekami na twarzy będą czytać o walce ludzi i zombie, fani romansów rozczulą się nad wątkiem R i Julie, ja zaś w powieści odnalazłam gorzką prawdę o współczesnym świecie.

Polecam.

ZAJĄC

 

 

 

 

 

Isaac Marion „Wiecznie żywy”

Ilość stron: 308

Wyd. Replika

Ocena: 5/6