Surogat -
Witold Tauman
Wydawnictwo: Oficynka
Seria: Szpunt do Antałka
Ilość stron: 144
JÓZEF F.
Oto niepozorna książeczka, która ma w sobie moc. Nieduża
formatem, niewielka objętością, a jednak treściwa. Pierwsza
część tryptyku-eksperymentu literackiego podejmującego grę z
czytelnikiem, intrygującego pytaniem o cel, ale także i
czyjś jeszcze – naprawdę udaną treścią, która nie wypadanie
szybko z pamięci.
Wyobraź sobie, że jesteś takim F., człowiekiem pozornie
normalnym, pozornie nie na życiowym zakręcie. Może i masz
nieco depresji, ale przecież to nic takiego, wokół są
perspektywy, możesz mieć Stanowisko, możesz mieć Pozycję.
Czujesz się dobrze, a przynajmniej nie czujesz się źle. I
pewnego dnia budzi Cię przybycie z samego rana ekipy karetki
pogotowia. Podobno jesteś chory, to Katar, ale nie katar.
Oczywiście żyjesz w Państwie, masz swoje Prawa, bez zgody
nikt nie może cię nigdzie zabrać, jednak pielęgniarze od tej
pory wystają dzień i noc pod Twoim domem, aż w końcu własna
ciotka namawia Cię byś jednak pojechał do szpitala. Sytuacja
nie jest jednak taka, jak Ci się wydaje – nie czujesz
choroby, ale lekarz stwierdza, że umrzesz. To, co Cię
dopadło jest nieuleczalne, co więc zostaje Tobie?
Szczególnie kiedy już nie możesz wierzyć nawet własnym
zmysłom? Kiedy okazuje się, że nie jesteś człowiekiem, a
królikiem ledwie?
Kafkowska – taka właśnie jest ta mini-powieść. W pozornie
uporządkowane życie F., jak w życie Józefa K. wkracza
dysonans w postaci przedstawicieli służb. Wyrwany z
bezpiecznego kokonu staje bohater w obliczu czegoś, czego
nie rozumie. Niby ma swoje prawa, a jednak rzeczywista
sytuacja umyka przed nim. Ale jak u Kafki – i jak w filmach
Lyncha – F. wydaje się archetypem bez wolnej woli, którym
steruje nie on sam, a zaciskająca się pętla na jego szyi
sytuacja. Odliczanie trwa, numeracja rozdziałów maleje,
koniec się zbliża. Co jednak czeka u kresu drogi?
Niegdyś jeden z kafkowskich bohaterów zmienił się w insekta,
tutaj F. przemienia się w ludzkiego Królika. Komiczne
skojarzenie z serialem „Wilfred”, w którym tytułową postacią
jest pies postrzegany przez głównego bohatera jako człowiek
w stroju psa, ustępuje gdy zdajemy sobie sprawę, że bliżej
jest F. nie do maskotki, a królika doświadczalnego.
Laboratoryjnego zwierzątka.
„Witold Tauman” wrzuca nas w sam środek losów F. narracją
zwracając się wprost do nas. Powieść napisana została w
drugiej osobie liczby pojedynczej, co nie stanowi częstego
przypadku w literaturze, językiem ciekawym i odpowiadającym
treści. I choć ja osobiście jedną rzecz bym w niej zmienił –
okładkę – nie ulega wątpliwości, że to znakomita lektura dla
fanów niebanalnej, onirycznej fantastyki, która porusza i
skłania do myślenia.
Polecam gorąco.
Michał P. Lipka, 25.04.2016 |
|