KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
FIGHT CLUB - Chuck Palahniuk

„Nie jesteście pięknymi i niepowtarzalnymi płatkami śniegu. Jesteście taką samą gnijącą materią organiczną jak wszyscy inni i my wszyscy jesteśmy częścią tej samej kupy kompostowej. Nasza kultura uczyniła nas wszystkich jednakowymi. Nikt nie jest już naprawdę biały, ani czarny, ani bogaty. Wszyscy chcemy tego samego. Pojedynczo jesteśmy niczym.”

Ciężko mi pisać tę recenzję, gdyż jestem ogromną fanką filmu nakręconego na kanwie tej powieści. "Fight club" Davida Finchera jest dla mnie kultowy, z epickimi rolami Brada Pitta i Edwarda Nortona znajduje się w ścisłej czołówce najlepszych filmów, jakie kiedykolwiek widziałam. I to mi bardzo przeszkadzało w lekturze, gdyż - znając wiele dialogów filmowych na pamięć - ciągle porównywałam książkę do filmu. Dlatego moja opinia jest co najmniej nieobiektywna.
Sądzę, że dla osoby, która filmu nie widziała, ta powieść będzie mordęgą. Jest tu strasznie dużo chaosu, dialogi są porozrzucane, Palahniuk skacze z wątku na wątek w jakimś dziwacznym porządku, a całość istotnie przypomina gotowy scenariusz filmu, którego - jeśli go nie widziałeś - trudno będzie Ci go sobie wyobrazić. Film jest bardzo książce wierny, jest kilka różnic, które jednak łatwo wytłumaczyć - jak choćby moment poznania bohatera z Tylerem Durdenem. Nie przeszkadzało mi to jednak w czytaniu, wręcz przeciwnie - fajne było wyszukiwanie różnic. Ale szczerze mówiąc, sporo tekstów z powieści zostało - jota w jotę - użytych w filmie. Ciekawa jestem, czy Chuck Palahniuk we wszystkich swoich powieściach stosuje podobny styl, jeśli tak, to jego proza z pewnością nie może należeć do łatwych.

„Kupujesz meble. Mówisz sobie, to jest ostatnia kanapa, jakiej będę potrzebował w życiu. Kupujesz kanapę, potem przez parę lat jesteś zadowolony, że cokolwiek będzie się działo złego, masz przynajmniej rozwiązaną sprawę kanapy. Potem idealne łóżko. Zasłony. Dywan. A potem jesteś uwięziony w swoim uroczym gniazdku i stajesz się własnością rzeczy, które kiedyś były twoją własnością.”

"Podziemny krąg" porusza bardzo wiele trudnych życiowych tematów, obnażając naszą konsumpcyjną - jako społeczeństwo - naturę, pościg za kasą i dobrobytem, a przy tym izolację i samotność. Palahniuk rozlicza amerykańską warstwę średnią z materializmu, nadmieniając jednocześnie o dobroczynnym wpływie terapii, ukazując pustkę ludzi mocno dotkniętych przez los, łaknących zrozumienia i ciepła. Przeciwstawia sobie dwie idee - ideę wolności i ideę spętania komercją, przedmiotami; kpi ze złożenia życia w ofierze korporacjom i owczego pędu, którym jest nomen omen pogoń za bogactwem. Tyler stanowi odzwierciedlenie idei wolności, anarchii i chaosu, przy czym udowadnia, że gdy nie masz nic, nie możesz też niczego stracić. Zaś narrator to owoc dzisiejszych czasów, pionek w machinie, uczestnik wyścigu szczurów, który gdzieś po drodze zaprzepaścił swoje marzenia i na poczet marnej egzystencji pozbawił sam siebie wolności.

„Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie.”

Powieść jest napakowana złotymi myślami, które nie przypominają ckliwych aforyzmów rodem ze zbiorków afirmacyjnych, miast tego stanowią bolesne wręcz i brutalnie obnażenie istoty społeczeństwa, które zapomniało jak dotrzeć do drugiego człowieka. Marla stanowi tu niejako symbol upadku, pogrążenia się w nicości, którą sama reprezentuje; degeneracja człowieczeństwa obrazowana zostaje historią człowieka cierpiącego na bezsenność, który w kółko wykonuje te same zadania, zmieniając jedynie miejsce pobytu. Mężczyzna zaczyna chodzić na spotkania terapeutyczne ludzi z rakiem jąder, gdzie wreszcie znajduje ukojenie w płaczu, i nareszcie może zasnąć. Chodzi na spotkania osób dotkniętych chorobami pasożytniczymi, białaczką, rakiem mózgu - i tu poznaje Marlę Singer, palącą papierosy kwintesencję złotego środka między wolnością a niewolą. I ona stanowi punkt, od którego nie ma odwrotu, to od niej wszystko się zaczyna. Narrator pozna Tylera Durdena, faceta zajmującego się przełączaniem szpulek z filmami w kinie, do którego zadzwoni, gdy jego mieszkanie wyleci w powietrze, wraz z meblami z IKEI, ręcznie robioną zastawą i kompletem dziwnych musztard w lodówce. I to z Tylerem Durdenem założą Fight Club.

"Pierwsza zasada klubu walki to nie rozmawiać o klubie walki"

Miejsce, w którym mężczyźni mogą wyżyć swoje frustracje. Księgowy z podbitym okiem, kelner z przestawionym nosem, każdy z tych facetów na co dzień jest kimś innym, zaś podczas spotkań Fight Clubu stają się bogami, herosami. Obijają sobie mordy na poczet lepszego snu, większej wydajności, poprawy samooceny i jakości życia. To właśnie Fight Club sprowadzi na narratora lawinę wydarzeń, które w pewnym momencie ukażą go jako człowieka zupełnie nagiego w sensie metaforycznym, pozbawionego złudzeń, zwierzę w swoim żywiole. Da mu wyzwolenie, a narzędziem ku temu będzie anarchia.

„To była wolność. Utrata całej nadziei była wolnością.”
Tym razem film wyprzedził książkę. Dlaczego więc tak wysoka nota? Z sentymentu, gdyż nieźle się bawiłam podczas czytania, mając przed oczami poszczególne sceny z filmu. A także - gdyby nie książka, nie byłoby filmu. Kojarzy mi się to z wężem zjadającym własny ogon: Znasz film? Przeczytaj książkę. Przeczytałeś książkę? Obejrzyj film. I jedno i drugie wywoła w Tobie uczucia, o które się nie podejrzewałeś, a zakończenie zaszokuje. Określiłabym tę powieść jako spisaną wersję epickiego filmu, gdyby nie to, że to powieść trzyma palmę pierwszeństwa. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko ukłonić się w stronę jednego z moich najkochańszych reżyserów - stworzył na kanwie tej powieści istne arcydzieło. Niemniej warto poznać literacki pierwowzór - zwłaszcza, jeśli jesteś fanem obrazu Finchera.

Paulina Król